Ostatni dzień w pracy (2)
Szanowny Panie Stanisławie
Niełatwo nam Pana pożegnać, niełatwo powiedzieć kilka słów na pożegnanie. Z prostego powodu – pański charakter, osobowość, wiedza i doświadczenie zasługują na opowieść, na literacką fabułę, z pewnością na reporterski zapis. Pozostańmy zatem przy tej formie literackiego przekazu.
O sobie powiada Pan skromnie, że jest jedynie prostym inżynierem. Lata pracy dowodzą, że również człowiekiem praktyki i nauki, człowiekiem dociekliwym, twórcą i doradcą, a także humanistą. Jeżeli, jak pan określa, prosty inżynier zostaje doradcą gremium naukowego Politechniki Gdańskiej, z którego zdaniem liczy się tak zacny areopag, to z kim mamy do czynienia? Odpowiedź jest prosta: z dobrym, szanowanym człowiekiem.
Zanim Pan trafił do brodnickiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji zdobywa Pan wyjątkowo cenne i bogate doświadczenie w kontaktach z ludźmi, pracując jako listonosz, wkrótce awansując na naczelnika poczty we wsi gminnej pod Brodnicą. A dzieje się to wszystko w 1979 roku. Szybko, bo jeszcze w tym samym roku zostaje Pan pracownikiem brodnickiej „Żelatyny”. Spoglądając dziś wstecz na Pańskie ruchy kadrowe od strony topograficznej miał Pan do „Wodociągów” już tylko rzut beretem. I tak się stało. Rzeczywiście, 4 września 1986 roku zostaje Pan zastępcą kierownika działu produkcyjnego w „Wodociągach” brodnickich podległych Wojewodzkiemu Przedsiębiorstwu Wodociągów i Kanalizacji w Toruniu. W 1993 roku następuje przekształcenie firmy, która staje się – i tak jest do dziś – Miejskim Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji. Jako inżynier technolog staje Pan w pierwszym szeregu budujących oczyszczalnię ścieków. Tworzy Pan jednocześnie rzeczywistość, wbijając pierwszą łopatę i zapisuje karty historii, buduje skomplikowany od strony technologicznej obiekt – dla miasta, ale także coś dla siebie. Laboratorium i biuro.
W niewielkim pokoju rozstawia Pan krzesła, wiesza mapy i kalendarze, ustawia kwiaty, roślinność sięgającą sufitu, książki na regałach. Choć przepisy wodno-prawne ma Pan w małym palcu warto czasami spojrzeć na odpowiednią stronę by potwierdzić swoją wiedzę. To przecież Pan często powtarza: tyle jesteśmy warci na ile nas sprawdzono…rozwijając twórczo myśl naszej noblistki, Wisławy Szymborskiej. Odrobinę poezji uzupełnia nastrojowy, niewielki obraz na płótnie gdzie wiejski kościółek o ciekawej, drewnianej architekturze zdominowany jest przez drobny, ale jakże znaczący szczegół, pewien symbol – czerwony hydrant!!! Całość sprawia wrażenie, jakby ktoś zatrzymał się i przyklęknął. Do tych zainteresowań Pana Stanisława jeszcze powrócę.
Niewielki pokój zwany biurem Stanisława przez wielu jego pracowników z oczyszczalni, a także centrali na Ustroniu, kojarzony jest z obiektem kategorii open, otwartym dla każdego. Tam przychodzą ludzie z pytaniami, z problemami. Ma do nich zaufanie, jest otwarty. Ale On za nich nieczego nie rozwiązuje; nie tyle zmusza co proponuje uruchomić myślenie. Jest to niezwykle ważny mechanizm psychologiczny, – ludzie zaczynają wierzyć w siebie. Nie bez powodu pokój pracy Pana Stanisława uważany jest także jako swego rodzaju gabinet psychologiczno-pedagogiczny, ze szczególnym akcentem na edukację. Podtrzymuje taki punkt widzenia, ponieważ myśli o kolejnych pokoleniach, o wartości wiedzy, o szansach młodych. Bywa, że rozmowy dotyczą spraw bardzo osobistych, rodzinnych, ale też planów podróżniczych, wyjazdów w świat. To kolejny dowód na to, iż kwestia zaufania jest bardzo ważną cechą Jego charakteru.
Pasją są podróże, jest Pan ciekawy świata. Pasjonat historii i filozofii, literatury i filmu. Prosty inżynier i humanista. W rozmowach o sztuce życia, egzystancji powołuje się Pan – tak należy sądzić – na swego idola wśród mędrców, Michela de Montaigne’a. Uważa, że dobrą rzeczą jest doznawać przyjemności, dlatego trzeba dbać o życie jakiekolwiek ono jest, a w sztuce życia najważniejsza jest niezależność.
Uśmiech, skupienie i powaga, rozbrajająca szczerość i dowcip towarzyszą Panu w wielu rozmowach, także zasadniczych odbywających się w gabinetach, na konferencjach, w salach magistratu czy starostwa, o firmie nie wspominając. Wszędzie tam, gdzie powaga problemów niekiedy unosi się ponad rzeczywisty wymiar Pana sposób wyrażania myśli staje się niezwykle cenny
Panie Stanisławie Na koniec tej laudacji kilka słów, które wierszem przesłał Pana dobry znajomy. Niech to będzie klamrą spinającą nie tylko charakter tego spotkania, ale przede wszystkim doniosłość tej chwili:
Kilkadziesiąt lat, jak to szybko przeleciało
W tyle został twój młodzieńczy, piękny świat
Ale przecież tego życia ciągle mało
Żyj więc jeszcze chociaż drugie tyle lat!
Jacek Sochacki
Prezes Zarządu
Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów
i Kanalizacji w Brodnicy