Higiena w historycznym ujęciu (7) Między czystością a brudem

Higiena w historycznym ujęciu (7) Między czystością a brudem

W historii higieny, o której opowiadają naukowcy zgromadzeni przez dr. Wojciecha Ślusarczyka, poczesne miejsce zajmuje wyjątkowa kronika. Dotyczy naszej codzienności, sprzed wieków, sprzed lat kilkudziesięciu.

Kolejnym rozdziałem w interesującej nas opowieści zajmuje się dr  Anna Popielarczyk-Pałęga z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Lata międzywojenne to szczególny okres. Jak określa autorka „to czas złożony i trudny”. Przypomina, że Polska po odzyskaniu po 123 latach niepodległości musiała się borykać nie tylko z koniecznością militarnego potwierdzenia prawa do tejże niepodległości, ale również stanęła przed koniecznością ujednolicenia struktur państwowych na terenie scalonym po trzech zaborach. Czego zatem dowiadujemy się o naszych przodkach, nie tylko w sensie egzystencjalnym, ale też – co sugeruje tytuł – z czym się zmagali, aby żyć w zdrowiu.

Pobojowisko – trudna rzeczywistość

I wojna światowa spowodowała wielkie straty finansowe na ziemiach polskich, które wynosiły „10 mld franków w złocie, nastąpiło więc zniszczenie 10 proc. majątku narodowego”. Sytuację gospodarczą dodatkowo pogorszyła wojna polsko-bolszewicka. W dużym stopniu zniszczone zostało rolnictwo i przemysł. Spowodowało to ogromny spadek zatrudnienia. W 1919 roku zarejestrowano ponad 200 tys. bezrobotnych (wraz z rodzinami ok. 650 tys.).

Przeważająca liczba ludności mieszkała na wsi. Spis rolny z 1921 roku wykazał, że prawie połowa użytków rolnych należała do wielkich gospodarstw, które prowadziły gospodarkę ekstensywną. Znaczna część rolników musiała zadowolić się niewielką liczbą hektarów, z których bardzo trudno było utrzymać rodzinę, a nawet zapewnić jej warunki na poziomie minimum socjalnego. Wielu musiało szukać dodatkowych zarobków, gdyż własne gospodarstwa dawały zbyt mały dochód (…) Sytuacja materialna na polskiej wsi w okresie międzywojennym była często dramatyczna. Niewielkie gospodarstwa powodowały jeden negatywny skutek – nadmiar siły roboczej na wsi. Najbardziej optymalnym rozwiązaniem tego stanu rzeczy byłoby przejście zbędnych rąk do pracy z rolnictwa do przemysłu. Takiej możliwości w Polsce międzywojennej dla większości zainteresowanych jednak nie było.

Stosunkowo szybko wzrastał odsetek mieszkańców dużych miast. W 1921 r. mieszkało w nich 7,8 proc. populacji Polski, a w 1939 już 11,4 proc. Struktura zawodowa tej ludności była bardzo zróżnicowana. Życie w głodzie i w nędzy były konsekwencją sytuacji materialnej, która z roku na rok pogarszała się drastycznie.

Rozwój warunków sanitarnych, poprawa warunków higienicznych i zdrowotnych, były więc zadaniem koniecznym, jednakże niezwykle trudnym i wymagającym wielu zmian, nie tylko w zakresie prawodawstwa, ale również w sferze mentalności społecznej.

Nie tylko sławojki

Jednym z kluczowych problemów na stan higieny – jak pisze dr Anna Popielarczyk-Pałęga – był dotkliwy brak mieszkań, zwłaszcza tuż po zakończeniu działań wojennych. Problemy lokalowe przekładały się na spadek poziomu higieny „zaglądnijmy w sienie, do którejkolwiek z kamienic, w podwórza. Zewsząd bije skisła woń obrzydliwości. Wszędzie cuchną i szumią fontanny brudów, spływając gęsto cieczą do rynsztoków…”. W latach dwudziestych XX w. nastąpiło ożywienie budownictwa mieszkaniowego, ale kryzys lat 30. ten proces wstrzymał – szacuje się, iż wówczas na wsi  zagęszczenie mieszkań wiejskich średnio wynosiło 3 osoby na izbę. Problemem był bardzo często brak wydzielonych w mieszkaniach tzw. miejsc ustępowych.

W 1928 r. wprowadzono rozporządzenia Prezydenta RP o prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli, nakazując wznoszenie zabudowanych ustępów na każdej zabudowanej działce. Popularnie zwano jej sławojkami (inicjatorem był premier Felicjan Sławoj-Składkowski). Działania te były ukierunkowane na  akcje poprawy zdrowotności i świadomości higienicznej polskiego chłopstwa. Problem z wyposażeniem mieszkań w urządzenia sanitarne był również odnotowywany w miastach – w 1921 r.  tylko ok. 1/3 ośrodków miejskich  posiadała wodociągi i urządzenia kanalizacyjne (…). Na początku lat trzydziestych XX w.  tylko 13 proc. budynków miejskich  było podłączonych do sieci kanalizacyjnej, 16 proc. do sieci wodociągowej. Wypada tu podkreślić, iż w tej materii było spore zróżnicowanie, gdy chodzi o terytorium kraju. Dużo lepsza sytuacja była  w zachodnich województwa m.in. w Poznaniu, Bydgoszczy, Grudziądzu, Brodnicy. W latach trzydziestych XX w. stan ten uległ powolnej poprawie, ale wielki światowy kryzys ekonomiczny zahamował te ambitne inwestycje. Przeciętnie słabe warunki mieszkaniowe, na które rzutowała sytuacja ekonomiczna i mentalność społeczna, warunkowały zagadnienia higieny i zdrowia.

W 1931 r. w II RP odnotowano 603 miasta. Stan urządzeń sanitarnych i warunki mieszkaniowe w miasta były mocno zróżnicowane, aczkolwiek poziom ten był przeciętnie niski. Wyjątkowo dobrze wypadała Warszawa, która w 1929 r. oceniana była jako najczystsze miasto w Europie (!!!) w świetle analizy prasy polskiej i zagranicznej. Stołeczny Zakład Oczyszczania Miasta dysponował specjalistycznym sprzętem typu polewaczki, zamiataczki czy samochody do bezpyłowego usuwania nieczystości. W omawianym okresie ułożona 283 km rur wodociągowych i 143 km sieci kanalizacyjnej, a poziom dostępu do urządzeń higienicznych międzywojennej Warszawy najlepiej obrazują takie dane – 95 proc. mieszkańców miało bieżącą wodę, a 75 proc. skanalizowane domy.

Symbolem przemian i rozwoju w sferze higieny w omawianym okresie była również Gdynia, która od momentu zapadnięcia decyzji o budowie tam portu, przeszła ogromne przeobrażenia, w tym w sferze infrastruktury higienicznej. W latach 1928-39 wybudowano tam 110 km sieci wodociągowej i 45 km kanalizacji sanitarnej.

Wydatki na higienę i zdrowie

…przeciętnej rodziny  były oczywiście zróżnicowane, ale zasadniczo stanowiły niewielki odsetek. Wynikało to przede wszystkim  z sytuacji materialnej ówczesnego społeczeństwa, na którego styl życia w sposób zdecydowany wpływała sytuacja ekonomiczna. Ze względu na mało urozmaicone wyżywienie znacznej części ludności, zwłaszcza w okresie wielkiego kryzysu, a także brak wystarczającej infrastruktury sanitarnej w przeludnionych mieszkaniach, rosła liczna zachorowań na gruźlicę, próchnicę zębów, wybuchały też plagi wszawicy.

Opieka zdrowotna pozostawiała wiele do życzenia. Jednym z największych problemów było ograniczenie dostępu do niej. Niewątpliwie jednak znaczącym sukcesem było wprowadzenie ubezpieczeń społecznych. W 1920 r. kiedy powołano Kasy Chorych ubezpieczeniem społecznym na wypadek choroby objęto 14 proc. ówczesnego społeczeństwa, a reorganizacja tej instytucji w Ubezpieczalnię Spoleczną spowodowała, że większość robotników rolnych, co dodatkowo mocno skomplikowało i tak już złożoną sytuację, została takiej możliwości pozbawiona. Co jednak istotne, Kasy Chorych dysponowały własnymi aptekami. Oprócz Miejskich Kas Chorych istniała także Ubezpieczalnia Krajowa, której zadaniem było zapewnienie świadczenia w zakresie lecznictwa sanatoryjnego, zwłaszcza w przypadku gruźlicy. Podkreślić jednakże należy liczne uprzedzenia do – przykładowo – samej instytucji szpitala, które funkcjonowały w mentalności niższych warstw społecznych.

Kwestia mentalności

Poprawę odnotowano w dziedzinie materialnego prawa bezpieczeństwa i higieny pracy. Stosowne rozporządzenie wydał Prezydent RP, a dotyczyło ono zapobieganiu chorobom zawodowym i ich zwalczaniu. Pływ na poprawę stanu rzeczy miał także Międzynarodowy Czerwony Krzyż, który początkowo zajmował się niesieniem pomocy ofiarom wojny, by po zakończeniu walk wspierać w miedzywojennej Polsce szkolenia pielęgniarek, ratowników sanitarnych oraz pomocniczych kadr pielęgniarskich.

Ważnym elementem upowszechniania prawidłowych nawyków higienicznych była praca ukierunkowana na zmianę światopoglądu społeczeństwa. Służyły temu różnorodne pogadanki czy materiały promujące higieniczny styl życia.

Ciekawym pomysłem było organizowanie tzw. wiejskich lotnych ośrodków zdrowia. Akcje te polegały na zaangażowaniu lekarzy – społeczników, którzy zaopatrzeni w podstawowe leki starali się dotrzeć do najdalej położonych wsi. Spotkania takie polegały nie tylko na niesieniu pomocy lekarskiej, ale też na organizowaniu pogadanek w szkołach, różnorodnych konkursów czystości, wreszcie na nauce elementarnych zasad higieny.  Częstym problemem, poza niedożywieniem, był zwłaszcza na wsi brak dostępu do czystej wody. Zaś wszędzie tam, gdzie budowano system wodociągów, powoli zanikały epidemie tyfusu. Lekarze zglaszali też potężne problemy w sferze obyczajowej i światopoglądowej, z którą starali się walczyć, tłumacząc konieczność zmiany nawyków typu: nie myją dziecku główki przez całą zimę, każde niemal dziecko ma krzywicę lub też jest w jej przededniu, główka miękka jak pergamin, skorupy z glowy nie wolno zmyć, boby choroba wyszła… Problemy tkwiły zatem nie tylko w niedofinansowaniu, braku infrastruktury, dostępie do opieki zdrowotnej, ale przede wszystkim w mentalności społecznej.

Poziom higieny i zachorowań  prozdrowotnych przekładał się na średnią długość życia, która w latach 1931-32 wynosiła na wsi 48,7 lat a w mieście 53-54 lata.

Odwieczne wątpliwości co do pożytków płynących z kąpieli utrzymywały się w niektórych częściach Europy jeszcze w latach trzydziestych XX w.  Wykształcenie nawyku uczęszczania do publicznych łaźni stanowiło zaledwie początek. Biednych trzeba było przekonywać o zdrowotnych korzyściach starannej dbałości o higienę.

Specyficzny był też odbiór społeczny zakażeń przenoszonych drogą płciową, które były dowodem naruszania katolickich zasad czystości przedmałżeńskiej, opcjonalnie zasad wierności.

Zmiany te wynikały z ogromnego przeskoku, jaki dokonał się w dziedzinie badań nad bakteriami, wirusami, czy bakteriofagami, co w sposób znaczący zrewolucjonizowało walkę z chorobami zakaźnymi, jednakże na zmiany mentalnościowe w Polsce wpływało to bardzo powoli.

Wanna

i łazienka stały się u progu XX w. symbolami nie tylko luksusu, ale i nowoczesności – akurat takiej samej jak…4 tysiące lat wcześniej w Mari nad Eufratem, gdzie w jednym z przestronnych pałacowych pomieszczeń archeolodzy odkryli dwie ceramiczne wanny, których woda spływała podziemnym kanałem do zbiornika ściekowego (!!!). A jednak…pewna publicystka okresu międzywojennego przekonywała, że codzienne kąpiele wcale nie są zdrowe, zdecydowanie preferując w zamian codzienne, dziesięciominutowe wietrzenie. Stanie w przeciągu miało zapewnić to samo co kąpiel…

Modą dla zamożniejszych stało się korzystanie z kurortów uzdrowiskowych, a przebywanie nad polskim morzem uważano nawet za patriotyczny obowiązek. W nadmorskich miejscowościach zaczęto budować łazienki publiczne, zwane zakładami kąpielowymi., które wyposażano w bieżącą wodę. W 1920 r. założono spółkę akcyjną Pierwsze Polskie Towarzystwo Kąpieli Morskich, która w latach 1922-24 przystosowała do potrzeb uzdrowiskowych – kąpielowych i kuracyjnych, 72 wille w miejscowościach nadmorskich.

Lata międzywojenne to okres specyficzny, bowiem w sferze higieny pełen różnic pomiędzy poszczególnymi warstwami społeczeństwa, czy też poszczególnymi województwami. To etap wielu zmian na lepsze, postępu i znaczących odkryć naukowych, które radykalnie zmieniły podejście do kwestii higieny. Z drugiej jednak strony to również okres, w którym znacząca część społeczeństwa polskiego nie miała dostępu do elementarnych urządzeń higienicznych. Pozostało bowiem wiele do zrobienia, a na drodze do szybkiego postępu w tej dziedzinie stały nie tylko przyczyny ekonomiczne, ale także kwestie światopoglądowe.

Oprac. (bd)

Fot. Archiwum autorki.



Skip to content