Szukamy recepty. Beczka, staw, bajorko, retencja
Czytamy i słuchamy – sporo ważnych informacji na temat klimatu, suszy, wyobraźnia nasza produkuje katastroficzne obrazy. Wizje niepokoją, budzą strach a myśli rozedrgane koncentrują się na najgorszych efektach.
Podejmując ten temat nie chcemy wprowadzać ani elementów paniki, ani bezradności. Trzeba jasno powiedzieć, że tak być nie musi, ale to tylko puste słowa. Rzadko słychać pozytywne wskazania, rzadko padają propozycje co robić i zaraz zastrzeżenie – w tonie rezygnacji – że to trudne, niemożliwe, że samemu nic się nie poradzi. To prawda, ale już z sąsiadem, albo sąsiadami, można coś wykombinować. A gdyby rzucić pomysł na nieco szersze forum – zainteresować radnych, samorządowców – zapewne byłby to zysk dla całej, lokalnej społeczności. Inicjatywa samorządowa jest sprężyną wszelkich działań obywatelskich. A więc idźmy tą drogą.
Wiadomo, że susza
jest naturalną cechą klimatu, określaną jako zauważalny brak wody w środowisku, skutkujący szkodami w środowisku i gospodarce, stanowiącą uciążliwość a nawet zagrożenie dla ludności. Susza należy do grupy naturalnych zjawisk ekstremalnych. W wykładni prawa susza definiowana jest jako katastrofa naturalna (zdarzenie związane z działaniem sił natury), która może eskalować do klęski żywiołowej.
W gabinetach naukowców, instytutach badawczych, w uczelniach wyższych prowadzone są prace zarówno w kontekście lokalnym jak i krajowym oraz globalnym. Zostawmy naukowcom projekty z innej skali, innego poziomu. Nas interesuje to, co tu i teraz.
Skoro uznajemy, że woda to cenny dar, zbyt cenny, żeby tracić ją bez powodu, zastanówmy się żeby ten cenny dar z nieba nie spływał do rzeki, a rzeką do morza. I tu nie trzeba wielkiego wysiłku intelektualnego.
Beczka
pod rynną i mamy to co chcemy – do podlewania ogródka, do mycia włosów (deszczówka jest znakomita). Zrobił tak sąsiad, zrobię i ja. Ode mnie pomysł niech ściągnie ktoś inny, z odległej części miasta, ze wsi. Tu bardzo dobrze może zadziałać agencja JPP (Jakaś Pani Powiedziała).
Parki ożywione stawami,
niewielkimi bajorkami. Kiedyś, jako dobry przykład, stawiano za wzór Bydgoszcz, gdzie miejscowe parki – kaczki japońskie, łabędzie – miały swoje wodne atrakcje, ale nie o wizualne efekty chodzi. Stawy i bajorka to oznacza ziemię nasiąkniętą, zdrową i zdolną do rozwoju roślinności, do stworzenia i podtrzymania mikroklimatu.
Retencja
tam gdzie można, gdzie sami damy radę, ale też gdzie powinna być pomoc samorządowa, finansowanie, współfinansowanie. Potrafimy dziś zadbać o jasność i przejrzystość projektów korzystania z funduszy europejskich. Wiemy jak to robić. Fakt, że mamy w okolicy 101 jezior jeszcze niczego nie oznacza. Owszem, to działa na korzyść i krajobrazu, i gospodarki ekologicznej na obszarze zwanym Pojezierzem Brodnickim. Brakuje jednak pewnego systemu – staw tu i tam, może nie przy każdym gospodarstwie, ale temat wart podjęcia. Samorządowcy
z konkretnej gminy będą wiedzieli najlepiej gdzie tak, a gdzie nie. W tej inicjatywie mieści się także projekt spiętrzenia rzek, strumyczków, potoków, aby wodę zatrzymać na czas trudny, gdy – nie daj Boże – zagrozi susza.
Tu mała dygresja – w okresie międzywojennym, a nawet wcześniej, na Drwęcy, na całej jej długości, było ponad 30 stopni wodnych. Od Ostródy aż do Torunia. Z reguły stopnie wodne kojarzone były z młynem, pracą młynarza i pani młynarzowej. Czas minął, młyny zniknęły, pozostały wspomnienia – niektóre zapisane – i legendy. Ale – skoro nie młyny, to są przecież inne ciekawe rozwiązania.
Wracając do teraźniejszości,
Szanowni Radni inicjatywa należy do Was. W pierwszej kolejności do radnych miejskich, bo tu do zrobienia jest najwięcej, następnie powiatowych, bo tu jest obowiązek statutowy, kolejno wojewódzkich, bo tam są na to pieniądze i wreszcie gminnych, bo gmina to mała
społeczność i dzięki temu najbardziej mobilna – wszystko można zrobić tylko trzeba chcieć i poczuwać się do obowiązku. Tu nie można już powiedzieć, że ta sprawa nas albo mnie nie dotyczy – otóż zapewniam, że dotyczy tylko jeszcze o tym nie wiemy. To się już dzieje.
Bierzmy przykład z Holendrów – Mennonitów, którzy dokonali wielkich rzeczy szczególnie w dolnym biegu Wisły. Ale to już chyba temat do innej opowieści.
Z tą myślę pozostawiam zainteresowanych samorządowców z miast i gmin powiatu brodnickiego, widząc w nich rolę nie tylko doradczą, ale też twórczą, inspirującą i wykonawczą.
(wind)