Szybciej niż nam się wydaje. Lanie wody

Szybciej niż nam się wydaje. Lanie wody

Za kilka, kilkanaście a optymistycznie za lat kilkadziesiąt może już być za późno. Warto zacząć już teraz, gdy nam się wydaje, że z wodą jest wszystko w porządku, a narzekanie to tylko charakterystyczne dla ekologów, bo tylko to mają we krwi. Naprawdę?

Na czym się skoncentrować w obliczu suszy, skutków zmian klimatycznych, jak się zachować wobec ostrzeżeń i zagrożeń, które mogą nastąpić nieoczekiwanie, niezależnie od naszego, wrodzonego optymizmu? Jakoś to będzie? Nie, nie będzie! Porzućmy te frazy złożone m.in. z takich słów: możliwie, prawdopodobnie, niekoniecznie.

W obecnej sytuacji nadziei należy upatrywać w połączeniu wiedzy i doświadczenia ekologów i specjalistów, naukowców. W środku tej struktury jest władza, czyli rząd, który musi nie tylko zawierzyć i zaufać tym oddolnym inicjatywom, stworzyć system finansowania w celu realizacji ich projektów, zaufać ich determinacji.

Deficyt wody jest i będzie. Chodzi zatem o skalę i rozważenie prostych wariantów, rozwiązań.

Rzeka czeka

Jeżeli spojrzymy na mapę i ograniczymy się jedynie do obszaru związanego z największą na naszym terenie rzeką należy wyjść od stwierdzenia, iż Drwęca czeka. Czeka na wyprowadzenie wody i przelanie jej do gruntu. Oznacza to, iż musimy doprowadzić ją do naszych mieszkań i nie jest to projekt absurdalny, żadna abstrakcja. Zważmy, iż do kuchni potrzebujemy zaledwie 10 proc. wody z wodociągu, z sieci, która ją doprowadza do naszego mieszkania. Pozostałe 90 proc. to łazienka, mycie, prysznic, toaleta, golenie itp. I na ten cel można przeznaczyć wodę z Drwęcy. Uzdatnienie tej wody nie wymaga wielkich nakładów. Jaka korzyść? Podlewamy wszystko – trawniki, kwiaty, całą roślinność. Natomiast w mieście podlewany skwery, parki, a fontanny można by instalować w wielu punktach miasta. Wodę tak uzyskaną wykorzystamy właśnie do takich celów.

Jaki z tego zysk?

Oszczędności są bezdyskusyjne. Zmniejszamy deficyt wody. Doprowadzona woda z rzeki powraca do gruntu wzbogacając zasoby wód głębinowych. W fachowym języku używa się pojęcia dolnego obiegu. Skoro jest dolny jest też i górny obieg, mianowicie część wody odparowuje i wraca w postaci deszczu do gruntu. Czy dokładnie do Brodnicy? Może do Górzna czy Kowalewa Pomorskiego, może Rypina. Tyle, że z tych różnych miejscowości można się spodziewać działania odwrotnego.

Nie do morza

Drwęca niesie swoje wody do Wisły, po drodze z ujęcia w Lubiczu zasila wodociągi w Toruniu. W pobliżu Złotorii, blisko ruin zamku krzyżackiego, wpada do Wisły, a Wisłą do morza. Ile wody w ten sposób tracimy? Warto więc nie tylko przestudiować różne koncepcje, ale ruszyć z tym natychmiast.

Na pewno z morza

Zmienia się klimat, rzeki powoli wysychają. Co wówczas? Jest kwestia kilkudziesięciu lat – dziesięciu, pięćdziesięciu – kiedy zostaniemy zmuszeni do poboru wód z morza. Gdyby do tego doszło, mielibyśmy już gotową sieć dystrybucyjną, która została zlokalizowana wokół Drwęcy i innych cieków. Natomiast z morza, po odsoleniu woda powinna popłynąć magistralą ułożoną wzdłuż rzek. Niektórzy powiadają, że już jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Jest na to prosta rada – możemy się przed tym bronić. Człowiek jest w stanie naprawić co zepsuł. Trzeba tylko zmienić nastawienie i proces myślenia, wreszcie przekonać się na sobie, że jesteśmy, jako ludzie, częścią przyrody.

Na koniec mała dygresja

– skąd się wzięli w Polsce menonici i czym się zajmowali w XVI w. ? W wyniku prześladowań część wspólnoty mennonickiej (wyznanie chrześcijańskie zaliczane do protestantyzmu) opuściła Holandię w 1555 i szukała przyjaznego miejsca do osiedlenia się w całej  Europie. W Polsce ich ślady i dzieła znajdziemy na Żuławach, w okolicach Dolnej Wisły, w Małej Nieszawce pod Toruniem, w Sosnówce w okolicy Chełmna, Mątawy-Grupa w powiecie świeckim. Najkrócej rzecz ujmując zajmowali się osuszaniem bagien. Żuławy tego najlepszym dowodem, a także kanał biegnący wzdłuż Wisły od Chełmna do Grudziądza. Mennonici nie tylko odprowadzili wodę z miejsc, gdzie był jej nadmiar. W dolnym biegu Wisły budowali również poldery – takie boczne magazyny wody poza wałami przeciwpowodziowymi. Budowle te istnieją do dziś, choć w różnym są stanie technicznym.

Współcześnie potrzeba nam tylko zainteresowania i obywatelskiej inicjatywy ekologów i ekspertów, wodociągowców. Na projekty powstające przy ich udziale pieniądze z Unii Europejskiej zawsze się znajdą.

Tekst i fot. (wind)



Skip to content