Życiodajna, zdrowa i tania Wodo, zimna wodo

Życiodajna, zdrowa i tania Wodo, zimna wodo

Do mycia, do picia, do przeżycia – jest ona. Dla zdrowia, dla sportu, dla przemysłu, dla gospodarki, dla rolnictwa. Żeby było czysto, żeby można było ugasić pragnienie, przyłożyć kompres, zwilżyć wargi. Jako deszcz, jako krople z kropidła. W studni, w chrzcielnicy – wszędzie.

Jest nam potrzebna,

niezbędna, życiodajna. Jest naszą codziennością. Człowiek się budzi i już ma z nią do czynienia. Pierwszy odruch – mycie zębów. Wszak od tego zaczyna się ekologia. A potem wszystko inne – kwiaty w doniczkach i kwiaty na rabatce, przed domem. W sklepie – dwie butelki gazowanej, dwie niegazowanej. Nazwę zostawmy w spokoju.

Generalnie nie zastanawiamy się nad kwestią życiodajności i siły wody. Takie refleksje miewamy tylko czasami, zwykle gdy nastaje susza, obniża się stan wód lub przeciwnie – gdy mamy do czynienia z powodzią. Komunikaty typu: w Zawichoście przybyło…. na Bugu we Włodawie… uchodzą dziś za kultowe. Tymczasem – gdy wszystko zostanie policzone, zmierzone, zanalizowane – okaże się iż Polska, obok Belgii, ma najmniejsze zasoby słodkiej wody w Europie, a zmiany klimatyczne wynikające z globalnego ocieplenia są coraz bardziej powszechne i coraz groźniejsze.

My, tu w Brodnicy i okolicy,

trochę na północ od centrum – nie jest to zjawisko odosobnione – nie bardzo zwracamy uwagę na wodę, jako że w pobliżu mamy 101 jezior, jesteśmy turystyczną atrakcją, a Pojezierze Brodnickie i Drwęca, a woda ma być w kranie i już! Przecież za nią płacimy! Za ścieki też. Ma być tak jak śnieg w zimie i upał latem, jak prąd w sieci. Tu nie ma pobożnych życzeń, to nam się po prostu należy (żeby zacytować pewną panią, która ma broszkę). Nikogo specjalnie nie interesuje ile kilometrów sieci wodociągowej jest pod miastem, jak ta pajęczyna się rozkłada. Ile połączeń, przepompowni, stacji uzdatniania wody, oczyszczalni w mieście czy na wsi… Po co sobie tym głowę zawracać.

100 wiader, po schodach, na szondach

Spróbujmy jednak na sprawę wody, dobrej jakości, z której Brodnica słynie, spojrzeć nieco inaczej. Na początku krótka opowiastka: wyobraźmy sobie, że w bloku czteropiętrowym nie ma wody. Dlaczego nie ma? Nie ma i już! I trzeba przetransportować 1000 litrów wody do poszczególnych mieszkań. Przeliczenie jest proste jak pałąk od wiadra – trzeba przenieść 100 dziesięciolitrowych wiader. Na szondach, jak drzewiej się działo. Kiedy już to mamy za sobą dowiadujemy się, że trzeba – teraz puszczamy w ruch wyobraźnię – 100 wiader pełnych ścieków wynieść z bloku i wylać do rynsztoka, albo zanieść do oczyszczalni ścieków. Też na szondach. Zgodnie z dramaturgią najciekawsze na koniec: za te 100 wiader z wodą w górę po schodach i 100 wiader ścieków w dół także po schodach (szondy własne) odważny, chętny otrzyma 8 zł i 9 gr. Dokładnie – 8,09 zł płacimy MPWiK w Brodnicy za 100 wiader wody i 100 wiader odprowadzanych ścieków. Rodzi się oczywiście pytanie – to my tylko tyle płacimy?

Oczywiście, w innych miastach kraju, nawet tych położonych bliżej Brodnicy, stawki bywają inne, ale też inne są uwarunkowania dotarcia do wód głębinowych, uzdatniania itd. Ale niezależnie od stawek, ceny za wodę i ścieki, za umożliwienie nam normalnego życia. Jest jeszcze inna, ważna okoliczność, która powinna w nas wzbudzić szacunek dla wody.

Nie ma żartów

Oto jeden z ostatnich komunikatów Państwowej Służby Hydrologicznej z połowy sierpnia br. ma charakter ostrzeżenia. Czytamy w nim m.in. „…w związku z przekroczeniem w sierpniu br. stanów niskich ostrzegawczych z tendencją spadkową położenia zwierciadła wód podziemnych w punktach sieci obserwacyjno-badawczej wód podziemnych państwowa służba hydrologiczna informuje o zagrożeniu hydrologicznym w związku z wystąpieniem zjawiska niżówki hydrologicznej w płytko występujących poziomach wodonośnych o zwierciadle swobodnym na obszarze południowo-zachodniej Polski, na terenie województw: opolskiego, dolnośląskiego, i południowej części lubuskiego. Ponadto, przy założeniu występowania niekorzystnych warunków meteorologicznych, zjawisko to w najbliższych miesiącach może również pojawić się w innych rejonach kraju w tym, jak wynika z przeprowadzonych prognoz na obszarze województw: mazowieckiego, kujawsko-pomorskiego i zachodniopomorskiego. Niskie stany położenia zwierciadła wód podziemnych mogą powodować występowanie niedoborów wody w indywidualnych ujęciach gospodarskich…”.

Od kilku lat na temat suszy hydrogeologicznej rozmawia się w wąskim gronie specjalistów.  Zdarzało się co prawda, że jakiś „młody ekolog” formułował na ten temat pewne tezy, ale ponieważ zazwyczaj nie do końca wiedział o czym mówi, pożytku z tego nie było.     Novum jest to, że instytucja do tego powołana, zatrudniająca kompetentny personel przekazuje do publicznej wiadomości informację dostępną do tej pory nielicznym.

Jeżeli tak widzą problem eksperci Państwowego Instytutu Geologicznego, to jak on się ma do naszej, lokalnej, brodnickiej rzeczywistości?

Brodnica nie jest wyspą

i problemy innych dotykają nas tak samo.

Aktualnie jest tak, że dysponujemy zasobną czwartorzędową doliną kopalną na ujęciu przy ulicy Ustronie. Ujęcie pokrywa ok. 90 proc. naszych potrzeb. Istnieje ponad sto lat i dostarcza wodę bardzo dobrej jakości. Niestety nie można tu już zwiększyć wydobycia, jeżeli chcemy aby to źródło nadal służyło nam przez kolejne kilkadziesiąt lat. Zresztą jest to również obwarowane odpowiednimi aktami prawnymi. Drugie ujęcie w Karbowie ma charakter źródła uzupełniającego. Obecnie wykonuje się tam wiercenie czwartej rezerwowej studni. Tak nawiasem – ta woda z Karbowa pomimo, że smaczna i zdrowa, to jednak znacznie trudniejsza w pozyskaniu i z uzdatnianiem jej też bywały problemy. To po prostu jest obszar o zupełnie innej charakterystyce hydrogeologicznej.

Jak to się ma do tego co napisali eksperci. Ma się to tak, że MPWiK już dziś rezerwuje w  wieloletnim planie inwestycyjnym środki przeznaczone na rozpoznanie zasobów wód wgłębnych w rejonie Brodnicy. Będą pieniądze, będą nowe, może nieco bardziej zdywersyfikowane i mniejsze, ujęcia wody i wtedy w naszych kranach jej nie zabraknie.

Tekst i fot. Bogumił Drogorób

Fot. Jerzy Lewalski z Wielkiego Głęboczka, pasjonat historii, regionalista i zbieracz staroci prezentuje szundy, czyli nosidła

 

wodny



Skip to content