W historii higieny, o której
opowiadają naukowcy zgromadzeni przez dr. Wojciecha
Ślusarczyka, poczesne miejsce zajmuje wyjątkowa kronika. Dotyczy naszej
codzienności, sprzed wieków, sprzed lat.
Kolejnym rozdziałem w
interesującej nas historii zajmuje się pisarka Katarzyna Pękacka-Falkowska z
Katedry i Zakładu Historii Nauk Medycznych, Wydział Lekarski I, Uniwersytet
Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Historia wczesnonowożytna
obejmuje blisko trzy stulecia. Składają się na nie Renesans, Barok i
Oświecenie. W prezentowanym rozdziale autorka zastanawia się jak na przestrzeni
ponad trzystu lat kształtowały się oraz zmieniały zwyczaje i praktyki
higieniczne Europejczyków, czym była tzw. bielizna myjąca, kiedy stosowano
perfumy, jak pielęgnowano włosy, kto i dlaczego golił się i depilował, jak
dbano o zęby a także jak wyglądała kobieca higiena intymna.
Wbrew obiegowym opiniom
średniowiecze – dowiadujemy się – to jedna z najczystszych epok w historii. Ten
fakt budzić może zdumienie i potwierdza nasz brak wiedzy. Oczywiście, nie było
ono tak czyste jak starożytność, ale sprawy mycia i higieny wyglądały o niebo lepiej niż w
wiekach następnych (!!!)
Kąpiel? Raczej
niechętnie…
Powszechnie uważa się, że w
czasach wczesnonowożytnych – jak dowodzi autorka – Europejczycy unikali kąpieli
jak diabeł wody święconej, niemniej już
w XVI w. pojawiła się wśród nich moda na kosmetyki i rozmaite środki
upiększające. Stosowana różnego rodzaju maści, , olejki, pudry, barwiczki i
perfumy. Wiązało się to m.in. z ówczesnymi poglądami medycznymi. Otóż liczni
lekarze zgodnie twierdzili, że kąpiele są niezdrowe, wręcz szkodliwe, gdyż z
ich przyczyny ciało traci naturalną „powlokę ochronną” przed miazmatami –
trującymi wyziewami ziemi, które
nieustannie unoszą się w powietrzu…
Zamiast mycia się
stosowano zatem skrobanie
oblepionego brudem ciała skrobaczkami, przemywanie go wodą różaną, nacieranie
olejkami czy skrapianie perfumami i aromatycznymi octami. Grzebienie służyły do
wyczesywania brudu i insektów z włosów, wykałaczki (a nierzadko także widelce,
zaostrzone pióra ptasie czy po prostu własne palce i paznokcie) – do pozbywania
się resztek pożywienia z okolic międzyzębowych, szorstkimi ręcznikami szorowano
szyję, metalowymi i drewnianymi łopatkami czyszczono uszy itp. Dawnym medykom
wtórowali także moraliści, którzy równie skutecznie, co ci pierwsi zniechęcali
do brania kąpieli w celach higienicznych. Przy czym w odróżnieniu od lekarzy,
dla których najważniejsze były aspekty fizyczne, moralizatorzy wskazywali na
niebezpieczeństwa duchowe płynące z korzystania z łaźni publicznych – za
najgroźniejsze uważali oni łaźnie parowe, widząc w nich miejsca niczym
nieskrępowanej nagości, a przez to rozpusty i pozostałych grzesznych
uczynków…
A skoro poranna toaleta
ograniczała się do umycia twarzy, szyi i dłoni oraz przepłukania ust
aromatycznym octem piołunowym, to nie dziwi, że w polsko-niemieckich
XVII-wiecznych rozmówkach gdańskiego nauczyciela Mikołaja Volkcmara jeden z mężczyzn,
korzystających z łaźni stwierdził: „…patrz jako się pocę i jaki brud idzie ze
mnie, właśnie jakobym się przez cały rok nie mył”.
– Ludzie żyjący w Europie w
XVI – XVIII w. nie wyrzekli się jednak całkowicie wody, jak chcieliby tego
niektórzy historycy – podkreśla autorka publikacji. – Od XVII w. w rodzinach
mieszczańskich i szlacheckich mycie dłoni po wejściu do domu było czymś
oczywistym. „Witajcie, złóżcie z siebie ubranie, bierzcie wodę, umyjcie ręce” –
witał gości, którzy przybyli na obiad, pewien mieszczanin z Prus Królewskich.
Perfumy i brzydki zapach
ciała
Królowa angielska Elżbieta
kąpała się w porfirowanej wannie w mleku i winie, aby uzyskać śnieżnobiała cerę
(mimo że na Zachodzie Europy od Renesansu po Rokoko, generalnie unikano
kąpieli). Podobno niektórzy władcy i szlachcice francuscy kąpali się zaledwie
kilka razy… w życiu! Nie dziwi zatem, że arystokraci oraz ludzie wysokiego
urodzenia musieli używać coraz większych ilości perfum, aby zamaskować
naturalny, ale intensywny zapach ciała.
Nowożytna perfumeria zaczęła
rozwijać się wtedy, kiedy Katarzyna Medycejska – krwiożercza Włoszka, która
został zoną króla Francji Henryka II – otrzymała w podarku od pewnego
rzemieślnika z Grasse perfumowane rękawiczki. Przeprawiające o zawrót głowy
połączenie piżma, ambry i jaśminu miało zamaskować nieprzyjemny zapach świeżo
co wygarbowanej skóry z koźlęcia.
Angielski filozof Francis
Bacon, tak pisał o perfumach; „…perfumy wysuszają i wzmacniają mózg,
odciągając odeń reumatyzm i różne katary, co wiemy dzięki wkładaniu do ust i
nozdrzy rozmarynu, aloesu albo ziela tataraku…”.
Jak więc widzimy, perfumy w
czasach wczesnonowożytnych miały nie tylko maskować odór ciała, lecz także
leczyć i zapobiegać powstawaniu chorób, jak dzieje się to we współczesnej
aromaterapii.
Woda Królowej Węgier
Aż do lat dwudziestych XVIII
w. najpopularniejszymi perfumami w Europie była podobno woda królowej Węgier
Elżbiety Łokietkówny, czyli „Larendorga”. Jeden z angielskich aptekarzy Nicholas Culpeper tak zachwalał zalety
pachnidła: „Woda ta, a raczej nalewka, jest godna podziwu, bowiem przeciwdziała
wszystkim przeziębieniom i powodowany wilgocią chorobą głowy, apopleksji,
epilepsji, letargowi, paraliżowi, chorobom nerwów, reumatyzmowi, skazom
skurczom i konwulsjom, utracie pamięci, tępocie, śpiączce, senności, głuchocie,
szumom w uszach, zaburzeniom widzenia,
koagulacji krwi, bólom i zawrotom głowy powodowanym flegmą i zgniłymi humorami.
Pokonuje także bóle zębów, bóle i słabości żołądka, zapalenie opłucnej, brak
apetytu i złe trawienie, obstrukcje wątroby, śledziony, jelit i macicy.
Zapewnia i utrwala naturalne ciepło;
odnawia zdolności oraz funkcje ciała, nawet w starości (co mówią uczeni).
Niewiele jest remediów dających równie wspaniałe efekty. Larendorgę należy
podawać wewnętrznie zmieszaną z winem lub wódką; można nią także przemywać
skronie oraz praktykować inhalacje”.
Tu mała dygresja: z opisu i
opinii angielskiego aptekarza wynika, iż „Larendorga” jest dobra na wszystko. A
więc współcześnie, tu i teraz, zaproszonym gościom, którzy nieustannie
zawracają nam głowę swoimi dolegliwościami, stawiamy przed nosem „Larendorgę”,
najlepiej w 0,5 l.
butelce, albo jak dawniej w karafce. Jest bowiem Woda Królowej Węgier do
nabycia (gdzie i w jakiej cenie pozostawiam do wykrycia zainteresowanym –
przyp. B.D.)
Kolońska od golarza
Kolejny przełom w europejskim
perfumiarstwie dokonał się na progu Oświecenia. To opowieść na niewielkie
osobne opowiadanie, zatem tylko w największym
skrócie:
Niejaki Giovanni Paolo Feminis,
ubogi (jeszcze) włoski golarz z położonego w piemonckiej Valle Vigezzo,
miasteczka Crana, opuścił Italię i udał się do Niemiec, aby tam poszukać
szczęścia w interesach. Mężczyzna opracował autorską recepturę tzw. wspaniałej
wody, czyli wyciągu z cytrusów, olejku neroli, bergamoty, lawendy i rozmarynu.
Gdy jego produkt był gotowy, rozlano go w szklane fiolki i wystawiono na
półkach jednej z aptek w Kolonii. Woda kolońska, bo taką nazwę otrzymały
perfumy, została wykupiona na pniu w ciągu zaledwie jednego dnia przez
lokalnych mieszczan i arystokratów. Interes ruszył tak skutecznie, że golarz
Feminis zatrudnił do pomocy swego bratanka, Giovanniego Marie Farina. W 1732 r.
Farina przejął manufakturę wuja golarza i od tej pory sprzedawał perfumy o
nieco zmienionym składzie, reklamując je jako środek na rozmaite bóle:
począwszy od bólu brzucha i żołądka, a skończywszy na bólach zębów.
Woda kolońska rozpowszechniła
się w Europie w trakcie burzliwych wydarzeń wojny siedmioletniej (1756-1763).
Co więcej, jedna z kochanek Ludwika XVI, pani du Barry, uważała ją za
najpiękniejszy zapach na świecie. Na liście klientów manufaktury Farina znalazł
się także ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski, który podobno nie
raz tracił głowę dla niemieckich pachnideł.
Depilacja
Od czasów elżbietańskich,
czyli od początku XVI w. Europejczycy, tak jak to działo się w starożytnej
Gracji i Rzymie, usuwali z ciała zbędne owłosienie. Co interesujące, początkowo
nie chodziło jednak o depilację nóg czy pach, tylko o brwi i włosy znad czoła,
aby uzyskać modny efekt wydłużonej twarzy. Dodatkowo kobiety chętnie depilowały
miejsca intymne, aby odróżnić się w ten sposób od dzikusów i zwierząt oraz zachować balans
płynów ustrojowych, zwanych przez lekarzy humorami. Wczesnonowożytni medycy
twierdzili bowiem, że nadmiar ciemnych włosów łonowych w przypadku niewiast
świadczy o przewadze soków suchych i ciepłych, a zatem o skłonności do histerii
i chorób głowy. Co więcej, kobiety w ten sposób chciały także sprostać męskim
fantazjom erotycznym na temat bezwłosego sromu. Dlatego do bohaterki
XVI-wiecznej powieści „La
Lozana Andaluza”, hiszpańskiej prostytutki pracującej w
Italii, przybyło kilka dziewcząt z dobrych domów, aby dowiedzieć się „jak
pozbyć się włosów w wiadomych miejscach, gdyż właśnie takie rzeczy mężczyźni
kochają”. Przepisy na wykonanie maści i kremów depilacyjnych można było poznać
oczywiście nie tylko u kobiet lekkich obyczajów, lecz także wyczytać w licznych
podręcznikach i zielnikach.
Zwyczaje i praktyki
higieniczne w Europie czasów wczesnonowożytnych były kształtowane przez poglądy
medyczne, rozmaite mody, religię, stan społeczny, do którego przynależała dana
osoba, zasobność portfela itp. Jakkolwiek egzotyczne i niezrozumiałe z
dzisiejszego punktu widzenia, są one świadectwem epoki stanowiącej pomost
pomiędzy średniowieczem a nowoczesnością rozpoczynającą się w XIX stuleciu.
Oprac. (bd)
Fot. Archiwum (zdjęcie obrazu „Po kąpieli” Jean-Leon Gerome, XIX w.)