Informacje prasowe

04 paź Higiena w historycznym ujęciu (7) Między czystością a brudem

W historii higieny, o której opowiadają naukowcy zgromadzeni przez dr. Wojciecha Ślusarczyka, poczesne miejsce zajmuje wyjątkowa kronika. Dotyczy naszej codzienności, sprzed wieków, sprzed lat kilkudziesięciu.

Kolejnym rozdziałem w interesującej nas opowieści zajmuje się dr  Anna Popielarczyk-Pałęga z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Lata międzywojenne to szczególny okres. Jak określa autorka „to czas złożony i trudny”. Przypomina, że Polska po odzyskaniu po 123 latach niepodległości musiała się borykać nie tylko z koniecznością militarnego potwierdzenia prawa do tejże niepodległości, ale również stanęła przed koniecznością ujednolicenia struktur państwowych na terenie scalonym po trzech zaborach. Czego zatem dowiadujemy się o naszych przodkach, nie tylko w sensie egzystencjalnym, ale też – co sugeruje tytuł – z czym się zmagali, aby żyć w zdrowiu.

Pobojowisko – trudna rzeczywistość

I wojna światowa spowodowała wielkie straty finansowe na ziemiach polskich, które wynosiły „10 mld franków w złocie, nastąpiło więc zniszczenie 10 proc. majątku narodowego”. Sytuację gospodarczą dodatkowo pogorszyła wojna polsko-bolszewicka. W dużym stopniu zniszczone zostało rolnictwo i przemysł. Spowodowało to ogromny spadek zatrudnienia. W 1919 roku zarejestrowano ponad 200 tys. bezrobotnych (wraz z rodzinami ok. 650 tys.).

Przeważająca liczba ludności mieszkała na wsi. Spis rolny z 1921 roku wykazał, że prawie połowa użytków rolnych należała do wielkich gospodarstw, które prowadziły gospodarkę ekstensywną. Znaczna część rolników musiała zadowolić się niewielką liczbą hektarów, z których bardzo trudno było utrzymać rodzinę, a nawet zapewnić jej warunki na poziomie minimum socjalnego. Wielu musiało szukać dodatkowych zarobków, gdyż własne gospodarstwa dawały zbyt mały dochód (…) Sytuacja materialna na polskiej wsi w okresie międzywojennym była często dramatyczna. Niewielkie gospodarstwa powodowały jeden negatywny skutek – nadmiar siły roboczej na wsi. Najbardziej optymalnym rozwiązaniem tego stanu rzeczy byłoby przejście zbędnych rąk do pracy z rolnictwa do przemysłu. Takiej możliwości w Polsce międzywojennej dla większości zainteresowanych jednak nie było.

Stosunkowo szybko wzrastał odsetek mieszkańców dużych miast. W 1921 r. mieszkało w nich 7,8 proc. populacji Polski, a w 1939 już 11,4 proc. Struktura zawodowa tej ludności była bardzo zróżnicowana. Życie w głodzie i w nędzy były konsekwencją sytuacji materialnej, która z roku na rok pogarszała się drastycznie.

Rozwój warunków sanitarnych, poprawa warunków higienicznych i zdrowotnych, były więc zadaniem koniecznym, jednakże niezwykle trudnym i wymagającym wielu zmian, nie tylko w zakresie prawodawstwa, ale również w sferze mentalności społecznej.

Nie tylko sławojki

Jednym z kluczowych problemów na stan higieny – jak pisze dr Anna Popielarczyk-Pałęga – był dotkliwy brak mieszkań, zwłaszcza tuż po zakończeniu działań wojennych. Problemy lokalowe przekładały się na spadek poziomu higieny „zaglądnijmy w sienie, do którejkolwiek z kamienic, w podwórza. Zewsząd bije skisła woń obrzydliwości. Wszędzie cuchną i szumią fontanny brudów, spływając gęsto cieczą do rynsztoków…”. W latach dwudziestych XX w. nastąpiło ożywienie budownictwa mieszkaniowego, ale kryzys lat 30. ten proces wstrzymał – szacuje się, iż wówczas na wsi  zagęszczenie mieszkań wiejskich średnio wynosiło 3 osoby na izbę. Problemem był bardzo często brak wydzielonych w mieszkaniach tzw. miejsc ustępowych.

W 1928 r. wprowadzono rozporządzenia Prezydenta RP o prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli, nakazując wznoszenie zabudowanych ustępów na każdej zabudowanej działce. Popularnie zwano jej sławojkami (inicjatorem był premier Felicjan Sławoj-Składkowski). Działania te były ukierunkowane na  akcje poprawy zdrowotności i świadomości higienicznej polskiego chłopstwa. Problem z wyposażeniem mieszkań w urządzenia sanitarne był również odnotowywany w miastach – w 1921 r.  tylko ok. 1/3 ośrodków miejskich  posiadała wodociągi i urządzenia kanalizacyjne (…). Na początku lat trzydziestych XX w.  tylko 13 proc. budynków miejskich  było podłączonych do sieci kanalizacyjnej, 16 proc. do sieci wodociągowej. Wypada tu podkreślić, iż w tej materii było spore zróżnicowanie, gdy chodzi o terytorium kraju. Dużo lepsza sytuacja była  w zachodnich województwa m.in. w Poznaniu, Bydgoszczy, Grudziądzu, Brodnicy. W latach trzydziestych XX w. stan ten uległ powolnej poprawie, ale wielki światowy kryzys ekonomiczny zahamował te ambitne inwestycje. Przeciętnie słabe warunki mieszkaniowe, na które rzutowała sytuacja ekonomiczna i mentalność społeczna, warunkowały zagadnienia higieny i zdrowia.

W 1931 r. w II RP odnotowano 603 miasta. Stan urządzeń sanitarnych i warunki mieszkaniowe w miasta były mocno zróżnicowane, aczkolwiek poziom ten był przeciętnie niski. Wyjątkowo dobrze wypadała Warszawa, która w 1929 r. oceniana była jako najczystsze miasto w Europie (!!!) w świetle analizy prasy polskiej i zagranicznej. Stołeczny Zakład Oczyszczania Miasta dysponował specjalistycznym sprzętem typu polewaczki, zamiataczki czy samochody do bezpyłowego usuwania nieczystości. W omawianym okresie ułożona 283 km rur wodociągowych i 143 km sieci kanalizacyjnej, a poziom dostępu do urządzeń higienicznych międzywojennej Warszawy najlepiej obrazują takie dane – 95 proc. mieszkańców miało bieżącą wodę, a 75 proc. skanalizowane domy.

Symbolem przemian i rozwoju w sferze higieny w omawianym okresie była również Gdynia, która od momentu zapadnięcia decyzji o budowie tam portu, przeszła ogromne przeobrażenia, w tym w sferze infrastruktury higienicznej. W latach 1928-39 wybudowano tam 110 km sieci wodociągowej i 45 km kanalizacji sanitarnej.

Wydatki na higienę i zdrowie

…przeciętnej rodziny  były oczywiście zróżnicowane, ale zasadniczo stanowiły niewielki odsetek. Wynikało to przede wszystkim  z sytuacji materialnej ówczesnego społeczeństwa, na którego styl życia w sposób zdecydowany wpływała sytuacja ekonomiczna. Ze względu na mało urozmaicone wyżywienie znacznej części ludności, zwłaszcza w okresie wielkiego kryzysu, a także brak wystarczającej infrastruktury sanitarnej w przeludnionych mieszkaniach, rosła liczna zachorowań na gruźlicę, próchnicę zębów, wybuchały też plagi wszawicy.

Opieka zdrowotna pozostawiała wiele do życzenia. Jednym z największych problemów było ograniczenie dostępu do niej. Niewątpliwie jednak znaczącym sukcesem było wprowadzenie ubezpieczeń społecznych. W 1920 r. kiedy powołano Kasy Chorych ubezpieczeniem społecznym na wypadek choroby objęto 14 proc. ówczesnego społeczeństwa, a reorganizacja tej instytucji w Ubezpieczalnię Spoleczną spowodowała, że większość robotników rolnych, co dodatkowo mocno skomplikowało i tak już złożoną sytuację, została takiej możliwości pozbawiona. Co jednak istotne, Kasy Chorych dysponowały własnymi aptekami. Oprócz Miejskich Kas Chorych istniała także Ubezpieczalnia Krajowa, której zadaniem było zapewnienie świadczenia w zakresie lecznictwa sanatoryjnego, zwłaszcza w przypadku gruźlicy. Podkreślić jednakże należy liczne uprzedzenia do – przykładowo – samej instytucji szpitala, które funkcjonowały w mentalności niższych warstw społecznych.

Kwestia mentalności

Poprawę odnotowano w dziedzinie materialnego prawa bezpieczeństwa i higieny pracy. Stosowne rozporządzenie wydał Prezydent RP, a dotyczyło ono zapobieganiu chorobom zawodowym i ich zwalczaniu. Pływ na poprawę stanu rzeczy miał także Międzynarodowy Czerwony Krzyż, który początkowo zajmował się niesieniem pomocy ofiarom wojny, by po zakończeniu walk wspierać w miedzywojennej Polsce szkolenia pielęgniarek, ratowników sanitarnych oraz pomocniczych kadr pielęgniarskich.

Ważnym elementem upowszechniania prawidłowych nawyków higienicznych była praca ukierunkowana na zmianę światopoglądu społeczeństwa. Służyły temu różnorodne pogadanki czy materiały promujące higieniczny styl życia.

Ciekawym pomysłem było organizowanie tzw. wiejskich lotnych ośrodków zdrowia. Akcje te polegały na zaangażowaniu lekarzy – społeczników, którzy zaopatrzeni w podstawowe leki starali się dotrzeć do najdalej położonych wsi. Spotkania takie polegały nie tylko na niesieniu pomocy lekarskiej, ale też na organizowaniu pogadanek w szkołach, różnorodnych konkursów czystości, wreszcie na nauce elementarnych zasad higieny.  Częstym problemem, poza niedożywieniem, był zwłaszcza na wsi brak dostępu do czystej wody. Zaś wszędzie tam, gdzie budowano system wodociągów, powoli zanikały epidemie tyfusu. Lekarze zglaszali też potężne problemy w sferze obyczajowej i światopoglądowej, z którą starali się walczyć, tłumacząc konieczność zmiany nawyków typu: nie myją dziecku główki przez całą zimę, każde niemal dziecko ma krzywicę lub też jest w jej przededniu, główka miękka jak pergamin, skorupy z glowy nie wolno zmyć, boby choroba wyszła… Problemy tkwiły zatem nie tylko w niedofinansowaniu, braku infrastruktury, dostępie do opieki zdrowotnej, ale przede wszystkim w mentalności społecznej.

Poziom higieny i zachorowań  prozdrowotnych przekładał się na średnią długość życia, która w latach 1931-32 wynosiła na wsi 48,7 lat a w mieście 53-54 lata.

Odwieczne wątpliwości co do pożytków płynących z kąpieli utrzymywały się w niektórych częściach Europy jeszcze w latach trzydziestych XX w.  Wykształcenie nawyku uczęszczania do publicznych łaźni stanowiło zaledwie początek. Biednych trzeba było przekonywać o zdrowotnych korzyściach starannej dbałości o higienę.

Specyficzny był też odbiór społeczny zakażeń przenoszonych drogą płciową, które były dowodem naruszania katolickich zasad czystości przedmałżeńskiej, opcjonalnie zasad wierności.

Zmiany te wynikały z ogromnego przeskoku, jaki dokonał się w dziedzinie badań nad bakteriami, wirusami, czy bakteriofagami, co w sposób znaczący zrewolucjonizowało walkę z chorobami zakaźnymi, jednakże na zmiany mentalnościowe w Polsce wpływało to bardzo powoli.

Wanna

i łazienka stały się u progu XX w. symbolami nie tylko luksusu, ale i nowoczesności – akurat takiej samej jak…4 tysiące lat wcześniej w Mari nad Eufratem, gdzie w jednym z przestronnych pałacowych pomieszczeń archeolodzy odkryli dwie ceramiczne wanny, których woda spływała podziemnym kanałem do zbiornika ściekowego (!!!). A jednak…pewna publicystka okresu międzywojennego przekonywała, że codzienne kąpiele wcale nie są zdrowe, zdecydowanie preferując w zamian codzienne, dziesięciominutowe wietrzenie. Stanie w przeciągu miało zapewnić to samo co kąpiel…

Modą dla zamożniejszych stało się korzystanie z kurortów uzdrowiskowych, a przebywanie nad polskim morzem uważano nawet za patriotyczny obowiązek. W nadmorskich miejscowościach zaczęto budować łazienki publiczne, zwane zakładami kąpielowymi., które wyposażano w bieżącą wodę. W 1920 r. założono spółkę akcyjną Pierwsze Polskie Towarzystwo Kąpieli Morskich, która w latach 1922-24 przystosowała do potrzeb uzdrowiskowych – kąpielowych i kuracyjnych, 72 wille w miejscowościach nadmorskich.

Lata międzywojenne to okres specyficzny, bowiem w sferze higieny pełen różnic pomiędzy poszczególnymi warstwami społeczeństwa, czy też poszczególnymi województwami. To etap wielu zmian na lepsze, postępu i znaczących odkryć naukowych, które radykalnie zmieniły podejście do kwestii higieny. Z drugiej jednak strony to również okres, w którym znacząca część społeczeństwa polskiego nie miała dostępu do elementarnych urządzeń higienicznych. Pozostało bowiem wiele do zrobienia, a na drodze do szybkiego postępu w tej dziedzinie stały nie tylko przyczyny ekonomiczne, ale także kwestie światopoglądowe.

Oprac. (bd)

Fot. Archiwum autorki.

Read More

09 lip Higiena w historycznym ujęciu (5) Trzy stulecia

W historii higieny, o której opowiadają naukowcy zgromadzeni przez                           dr. Wojciecha Ślusarczyka, poczesne miejsce zajmuje wyjątkowa kronika. Dotyczy naszej codzienności, sprzed wieków, sprzed lat.

Kolejnym rozdziałem w interesującej nas historii zajmuje się pisarka Katarzyna Pękacka-Falkowska z Katedry i Zakładu Historii Nauk Medycznych, Wydział Lekarski I, Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Historia wczesnonowożytna obejmuje blisko trzy stulecia. Składają się na nie Renesans, Barok i Oświecenie. W prezentowanym rozdziale autorka zastanawia się jak na przestrzeni ponad trzystu lat kształtowały się oraz zmieniały zwyczaje i praktyki higieniczne Europejczyków, czym była tzw. bielizna myjąca, kiedy stosowano perfumy, jak pielęgnowano włosy, kto i dlaczego golił się i depilował, jak dbano o zęby a także jak wyglądała kobieca higiena intymna.

Wbrew obiegowym opiniom średniowiecze – dowiadujemy się – to jedna z najczystszych epok w historii. Ten fakt budzić może zdumienie i potwierdza nasz brak wiedzy. Oczywiście, nie było ono tak czyste jak starożytność, ale sprawy mycia i  higieny wyglądały o niebo lepiej niż w wiekach następnych (!!!)

Kąpiel? Raczej niechętnie…

Powszechnie uważa się, że w czasach wczesnonowożytnych – jak dowodzi autorka – Europejczycy unikali kąpieli jak diabeł wody  święconej, niemniej już w XVI w. pojawiła się wśród nich moda na kosmetyki i rozmaite środki upiększające. Stosowana różnego rodzaju maści, , olejki, pudry, barwiczki i perfumy. Wiązało się to m.in. z ówczesnymi poglądami medycznymi. Otóż liczni lekarze zgodnie twierdzili, że kąpiele są niezdrowe, wręcz szkodliwe, gdyż z ich przyczyny ciało traci naturalną „powlokę ochronną” przed miazmatami – trującymi wyziewami  ziemi, które nieustannie unoszą się w powietrzu…

Zamiast mycia się

stosowano zatem skrobanie oblepionego brudem ciała skrobaczkami, przemywanie go wodą różaną, nacieranie olejkami czy skrapianie perfumami i aromatycznymi octami. Grzebienie służyły do wyczesywania brudu i insektów z włosów, wykałaczki (a nierzadko także widelce, zaostrzone pióra ptasie czy po prostu własne palce i paznokcie) – do pozbywania się resztek pożywienia z okolic międzyzębowych, szorstkimi ręcznikami szorowano szyję, metalowymi i drewnianymi łopatkami czyszczono uszy itp. Dawnym medykom wtórowali także moraliści, którzy równie skutecznie, co ci pierwsi zniechęcali do brania kąpieli w celach higienicznych. Przy czym w odróżnieniu od lekarzy, dla których najważniejsze były aspekty fizyczne, moralizatorzy wskazywali na niebezpieczeństwa duchowe płynące z korzystania z łaźni publicznych – za najgroźniejsze uważali oni łaźnie parowe, widząc w nich miejsca niczym nieskrępowanej nagości, a przez to rozpusty i pozostałych grzesznych uczynków…

A skoro poranna toaleta ograniczała się do umycia twarzy, szyi i dłoni oraz przepłukania ust aromatycznym octem piołunowym, to nie dziwi, że w polsko-niemieckich XVII-wiecznych rozmówkach gdańskiego nauczyciela  Mikołaja Volkcmara jeden z mężczyzn, korzystających z łaźni stwierdził: „…patrz jako się pocę i jaki brud idzie ze mnie, właśnie jakobym się przez cały rok nie mył”.

– Ludzie żyjący w Europie w XVI – XVIII w. nie wyrzekli się jednak całkowicie wody, jak chcieliby tego niektórzy historycy – podkreśla autorka publikacji. – Od XVII w. w rodzinach mieszczańskich i szlacheckich mycie dłoni po wejściu do domu było czymś oczywistym. „Witajcie, złóżcie z siebie ubranie, bierzcie wodę, umyjcie ręce” – witał gości, którzy przybyli na obiad, pewien mieszczanin z Prus Królewskich.

Perfumy i brzydki zapach ciała

Królowa angielska Elżbieta kąpała się w porfirowanej wannie w mleku i winie, aby uzyskać śnieżnobiała cerę (mimo że na Zachodzie Europy od Renesansu po Rokoko, generalnie unikano kąpieli). Podobno niektórzy władcy i szlachcice francuscy kąpali się zaledwie kilka razy… w życiu! Nie dziwi zatem, że arystokraci oraz ludzie wysokiego urodzenia musieli używać coraz większych ilości perfum, aby zamaskować naturalny, ale intensywny zapach ciała.

Nowożytna perfumeria zaczęła rozwijać się wtedy, kiedy Katarzyna Medycejska – krwiożercza Włoszka, która został zoną króla Francji Henryka II – otrzymała w podarku od pewnego rzemieślnika z Grasse perfumowane rękawiczki. Przeprawiające o zawrót głowy połączenie piżma, ambry i jaśminu miało zamaskować nieprzyjemny zapach świeżo co wygarbowanej skóry z koźlęcia.

Angielski filozof Francis Bacon, tak pisał o perfumach; „…perfumy wysuszają i wzmacniają mózg, odciągając odeń reumatyzm i różne katary, co wiemy dzięki wkładaniu do ust i nozdrzy rozmarynu, aloesu albo ziela tataraku…”.

Jak więc widzimy, perfumy w czasach wczesnonowożytnych miały nie tylko maskować odór ciała, lecz także leczyć i zapobiegać powstawaniu chorób, jak dzieje się to we współczesnej aromaterapii.

Woda Królowej Węgier

Aż do lat dwudziestych XVIII w. najpopularniejszymi perfumami w Europie była podobno woda królowej Węgier Elżbiety Łokietkówny, czyli „Larendorga”. Jeden z angielskich aptekarzy  Nicholas Culpeper tak zachwalał zalety pachnidła: „Woda ta, a raczej nalewka, jest godna podziwu, bowiem przeciwdziała wszystkim przeziębieniom i powodowany wilgocią chorobą głowy, apopleksji, epilepsji, letargowi, paraliżowi, chorobom nerwów, reumatyzmowi, skazom skurczom i konwulsjom, utracie pamięci, tępocie, śpiączce, senności, głuchocie, szumom w uszach,  zaburzeniom widzenia, koagulacji krwi, bólom i zawrotom głowy powodowanym flegmą i zgniłymi humorami. Pokonuje także bóle zębów, bóle i słabości żołądka, zapalenie opłucnej, brak apetytu i złe trawienie, obstrukcje wątroby, śledziony, jelit i macicy. Zapewnia i utrwala  naturalne ciepło; odnawia zdolności oraz funkcje ciała, nawet w starości (co mówią uczeni). Niewiele jest remediów dających równie wspaniałe efekty. Larendorgę należy podawać wewnętrznie zmieszaną z winem lub wódką; można nią także przemywać skronie oraz praktykować inhalacje”.

Tu mała dygresja: z opisu i opinii angielskiego aptekarza wynika, iż „Larendorga” jest dobra na wszystko. A więc współcześnie, tu i teraz, zaproszonym gościom, którzy nieustannie zawracają nam głowę swoimi dolegliwościami, stawiamy przed nosem „Larendorgę”, najlepiej w 0,5 l. butelce, albo jak dawniej w karafce. Jest bowiem Woda Królowej Węgier do nabycia (gdzie i w jakiej cenie pozostawiam do wykrycia zainteresowanym – przyp. B.D.)

Kolońska od golarza

Kolejny przełom w europejskim perfumiarstwie dokonał się na progu Oświecenia. To opowieść na niewielkie osobne opowiadanie, zatem tylko w największym  skrócie:

Niejaki Giovanni Paolo Feminis, ubogi (jeszcze) włoski golarz z położonego w piemonckiej Valle Vigezzo, miasteczka Crana, opuścił Italię i udał się do Niemiec, aby tam poszukać szczęścia w interesach. Mężczyzna opracował autorską recepturę tzw. wspaniałej wody, czyli wyciągu z cytrusów, olejku neroli, bergamoty, lawendy i rozmarynu. Gdy jego produkt był gotowy, rozlano go w szklane fiolki i wystawiono na półkach jednej z aptek w Kolonii. Woda kolońska, bo taką nazwę otrzymały perfumy, została wykupiona na pniu w ciągu zaledwie jednego dnia przez lokalnych mieszczan i arystokratów. Interes ruszył tak skutecznie, że golarz Feminis zatrudnił do pomocy swego bratanka, Giovanniego Marie Farina. W 1732 r. Farina przejął manufakturę wuja golarza i od tej pory sprzedawał perfumy o nieco zmienionym składzie, reklamując je jako środek na rozmaite bóle: począwszy od bólu brzucha i żołądka, a skończywszy na bólach zębów.

Woda kolońska rozpowszechniła się w Europie w trakcie burzliwych wydarzeń wojny siedmioletniej (1756-1763). Co więcej, jedna z kochanek Ludwika XVI, pani du Barry, uważała ją za najpiękniejszy zapach na świecie. Na liście klientów manufaktury Farina znalazł się także ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski, który podobno nie raz tracił głowę dla niemieckich pachnideł.

Depilacja

Od czasów elżbietańskich, czyli od początku XVI w. Europejczycy, tak jak to działo się w starożytnej Gracji i Rzymie, usuwali z ciała zbędne owłosienie. Co interesujące, początkowo nie chodziło jednak o depilację nóg czy pach, tylko o brwi i włosy znad czoła, aby uzyskać modny efekt wydłużonej twarzy. Dodatkowo kobiety chętnie depilowały miejsca intymne, aby odróżnić się w ten sposób od  dzikusów i zwierząt oraz zachować balans płynów ustrojowych, zwanych przez lekarzy humorami. Wczesnonowożytni medycy twierdzili bowiem, że nadmiar ciemnych włosów łonowych w przypadku niewiast świadczy o przewadze soków suchych i ciepłych, a zatem o skłonności do histerii i chorób głowy. Co więcej, kobiety w ten sposób chciały także sprostać męskim fantazjom erotycznym na temat bezwłosego sromu. Dlatego do bohaterki XVI-wiecznej powieści „La Lozana Andaluza”, hiszpańskiej prostytutki pracującej w Italii, przybyło kilka dziewcząt z dobrych domów, aby dowiedzieć się „jak pozbyć się włosów w wiadomych miejscach, gdyż właśnie takie rzeczy mężczyźni kochają”. Przepisy na wykonanie maści i kremów depilacyjnych można było poznać oczywiście nie tylko u kobiet lekkich obyczajów, lecz także wyczytać w licznych podręcznikach i zielnikach.

Zwyczaje i praktyki higieniczne w Europie czasów wczesnonowożytnych były kształtowane przez poglądy medyczne, rozmaite mody, religię, stan społeczny, do którego przynależała dana osoba, zasobność portfela itp. Jakkolwiek egzotyczne i niezrozumiałe z dzisiejszego punktu widzenia, są one świadectwem epoki stanowiącej pomost pomiędzy średniowieczem a nowoczesnością rozpoczynającą się w XIX stuleciu.

Oprac. (bd)

Fot. Archiwum (zdjęcie obrazu „Po kąpieli” Jean-Leon Gerome, XIX w.)

Read More

19 cze Mikroplastik w wodzie pitnej – ile naprawdę go spożywamy?

Mikroplastik stał się częścią naszej codziennej diety. Jednak zdania, co do tego, ile go spożywamy i z jakich źródeł pochodzi, są mocno podzielone. Publikacja dr inż. Edyta Łaskawiec przedstawia nam niezwykle interesujący obraz tego zagadnienia.

Dr inż. Edyta Łaskawiec jest technolożką wody i ścieków, adiunktem w Katedrze Biotechnologii Środowiskowej Politechniki Śląskiej, popularyzatorką nauki, autorką profilu edukacyjnego na platformie Instagram: wastewater_based.doctor. Jej publikacja na portalu „Wodne Sprawy”, koresponduje w znaczący sposób z problemami, które sygnalizowane były przez nasze brodnickie „Wodociągi” na łamach prasy lokalnej jak też wewnętrznej platformie internetowej. Co najważniejsze – obserwacje, wnioski, opis badań naukowych – poszerzają wielokrotnie naszą wiedzę o czynnikach wpływających na nasze zdrowie i życie. Warto zapoznać się z treścią tej publikacji, nawet jeżeli przedstawione tam fakty mogą być dla nas porażające.

Obecność tworzyw sztucznych, o wielkości od kilku milimetrów do kilku nanometrów, potwierdzono m.in. w piwie, winie, miodzie, soli, przetworzonej żywności, a nawet w świeżych warzywach i owocach. Jednak to informacje o obecności mikroplastiku w wodzie pitnej szczególnie mocno przebiły się do opinii publicznej i były przedmiotem debaty w wielu mediach.

Spożycie wody przez dorosłych różni się w zależności od płci, klimatu, diety i aktywności fizycznej. Wytyczne podają, że dorosła osoba (o masie ciała ok. 60 kg) powinna dziennie spożywać około 2 l wody. Przy czym musimy pamiętać, że woda może być nośnikiem nie tylko związków mineralnych czy pierwiastków śladowych, ale również mikrozanieczyszczeń (substancji pochodzenia antropogenicznego o stężeniach w zakresie nanogramów i mikrogramów w litrze próbki wodnej). Badacze oszacowali, że dzienna ekspozycja przeciętnego Europejczyka na mikroplastik może wynosić 1260 cząstek dla spożywanej wody wodociągowej oraz nawet 9800 cząstek dla wody butelkowanej.

Jednak obecność mikroplastiku w wodzie pitnej zależy od wielu czynników, m.in. od rodzaju i miejsca jej poboru, otoczenia, lokalnej skali urbanizacji i przemysłu. Ale też od samych metod pobierania próbek badawczych i ich objętości, sposobu identyfikacji cząstek, granicy wykrywalności czy aktualnych warunków pogodowych. W związku z czym dane dotyczące ilości i rodzaju drobin tworzyw sztucznych w wodzie pitnej są bardzo rozbieżne. Czy kranówka jest znaczącym źródłem mikroplastiku? I czy konwencjonalne procesy uzdatniania wody wodociągowej są niewystarczające, by chronić nasze zdrowie przed wszechobecnym zanieczyszczeniem?

Mikroplastik u źródła – ile cząstek znajduje się w zasobach wodnych?

W Europie zarówno wody powierzchniowe, jak i podziemne stanowią źródło zasobów do spożycia. Jednak, jak podaje europejska agencja WISE – Freshwater, większość wody na cele konsumpcyjne pobierana jest z wód powierzchniowych, około 75 proc. pochodzi z rzek i zbiorników, a 25 proc. z wód gruntowych. Chociaż każdorazowo technologia uzdatniania jest dostosowywana do pierwotnej jakości ujmowanej wody, aby ostatecznie spełniała ona normy spożycia, to jej pochodzenie ma duże znaczenie, szczególnie w kontekście obecności drobin mikroplastiku.

Na losy mikroplastików i ich transport w środowiskach wodnych wpływa m.in. gęstość, kształt i wielkość cząstek, a także powiązania z florą i fauną. Wszystkie te czynniki współdziałają również z charakterystyką wód powierzchniowych, m.in. z prędkością przepływów, sezonową zmiennością, głębokością czy topografią dna. Wykrywane stężenia mikroplastików w europejskich wodach powierzchniowych zazwyczaj mieściły się w zakresie od 1 do 100 cząstek w metrze sześciennym.

To znacznie niższe wartości niż te notowane w Ameryce Północnej czy Azji. Najczęściej spotykanymi polimerami były fragmenty i włókna polietylenu i polipropylenu. Ponadto okresowo wyższe stężenia obserwowano częściej w zbiornikach stojących niż w rzekach. Badania prowadzone na terenie Mazurskiego Parku Krajobrazowego wykazały, że 39 proc. wszystkich wykrytych w rzece włókien mikroplastików ma średnicę mniejszą niż 1 milimetr, a cząstki mogą być przenoszone przez wiatr nawet do zbiorników wodnych, które nie mają kontaktu ze ściekami (znaczącym źródłem mikroplastików w wodach powierzchniowych).

Ważnym magazynem mikroplastików w wodach powierzchniowych są osady denne. W europejskich osadach rzecznych stężenia wahały się od 18 do 72,4 tys. cząstek w kilogramie próbki. Badania prowadzone w niemieckiej części dorzecza rzeki Łaby wykazały, że stężenie cząstek w osadach może być nawet 600 tys. razy wyższe niż w fazie wodnej. Przy czym średnie stężenia wynosiły od 5 do 14 cząstek w metrze sześciennym wody. Również w tej analizie dominowały mikroplastiki w postaci włókien (46,5 proc.), a w mniejszym stopniu fragmenty (22,9 proc.) oraz granule (20,1 proc.).

Chociaż wody gruntowe są mocniej chronione przed zanieczyszczeniami antropogenicznymi niż powierzchniowe, to również ich dotyka problem obecności mikroplastików. Liczba cząstek wykrytych podczas badań wahała się od 0 do 44 w litrze wody. Przy czym ponad 70 proc. wykrywanych cząstek miało rozmiary poniżej 200 mikrometrów, co jest szczególnie niepokojące z punktu widzenia wyższych zdolności do migracji i kumulacji w naszych organizmach mniejszych cząstek, tzw. nanoplastików. Na liczebność mikroplastików w próbkach wód podziemnych w różnym stopniu wpływała działalność człowieka (wykorzystanie gruntów) oraz gęstość zaludnienia. Liczba cząstek była wyższa niż ogólna średnia głównie w pobliżu obszarów wykorzystywanych rolniczo oraz stacji paliw.

Czy stacje uzdatniania wody są w stanie usunąć mikroplastik?

Badania pokazują, że stacje uzdatniania wody zasilane wodami gruntowymi notują znacznie niższe stężenia cząstek mikroplastików, niż te zasilane wodami powierzchniowymi. Przykładowo, średnia liczba cząstek w niemieckiej stacji uzdatniania zasilanej wodami podziemnymi wyniosła 0,0007 cząstek w litrze, podczas gdy w Czechach, gdzie woda częściej jest pobierana ze zbiorników powierzchniowych i rzek, liczba cząstek wahała się w zakresie od 338 do 628 w takiej samej ilości próbki.

Konwencjonalne procesy oczyszczania wody mają zdolność do usuwania przynajmniej części obecnych drobin. Literatura podaje, że 70 proc. mikroplastików zostaje zatrzymanych już na etapie filtracji przez złoże porowate (piaskowe), a ostateczne usunięcie wynosi 97 proc. w uzdatnionej wodzie po procesie filtracji z węglem aktywnym. Około 93 proc. cząstek w zakresie wielkości 125-250 mikrometrów oraz 54 proc. w zakresie 63-125 mikrometrów zostaje usuniętych w procesie filtracji na złożu piaskowym. We wstępnych procesach ozonowania i sedymentacji efektywność usuwania mikroplastików wynosi 81-88 proc.

W zależności od źródła efektywność usuwania mikroplastików w konwencjonalnych procesach uzdatniania wody wynosi od 46 do 100 proc., przy czym niższy zakres efektywności jest notowany dla mniejszych cząstek. Część badaczy donosi jednak o ryzyku wtórnego zanieczyszczenia wody mikroplastikiem w wyniku uwolnienia ze złoża nagromadzonych cząstek lub ścierania elementów z tworzyw sztucznych obecnych w zbiornikach czy rurociągach. Podsumowanie efektywności konwencjonalnych procesów uzdatniania wody pitnej przedstawiono na rysunku 1.

Jaka jest skala zanieczyszczenia kranówki mikroplastikiem?

Aktualnie tworzywa sztuczne stanowią główny materiał wykorzystywany przy transporcie wody. Chociaż są odporne na korozję, może dojść do fragmentacji i ścierania przewodów i magistrali. Szacuje się, że w 83 proc. próbek wody kranowej dopływającej do konsumentów mogą znajdować się mikroplastiki. Przy czym ich liczba waha się od 0 do 930 cząstek w litrze. Badania prowadzone m.in. w Belgii, Danii, Włoszech, Norwegii i Niemczech wykazały, że w europejskiej kranówce liczba cząstek najczęściej oscyluje w pobliżu granicy oznaczalności.

Przy czym część badaczy podkreśla, że na tę wykrywalność mogą mieć wpływ zanieczyszczenia próbek w trakcie analiz oraz inne zanieczyszczenia fałszywie przypisywane do grupy mikroplastików. Zdania co do tego, na ile etap transportu wody materiałami z tworzyw sztucznych wpływa na jej zanieczyszczenie mikroplastikami, są podzielone. Badacze podkreślają, że znajdywane w wodzie wodociągowej cząstki nie są powiązane z materiałami bezpośrednio występującymi w sieciach.

Uwalnianie mikroplastików może mieć też charakter sezonowy. Analizy z chińskich miast pokazują, że w cieplejszych miesiącach wzrasta liczba uwalnianych cząstek (w okresie od kwietnia do lipca). Zjawisko to może mieć związek z wpływem temperatury na wzrost degradacji tworzyw sztucznych w sieci, ale może być również spowodowane niższymi przepływami rzek (a więc i wyższym ich zanieczyszczeniem), z których pobierana jest woda do sieci. Jest to szczególnie niepokojące w kontekście wzrostu globalnych temperatur spowodowanych zmianą klimatu. Porównanie średniej liczby mikroplastików w różnych matrycach przedstawiono na rysunku 2.

Czy woda butelkowana to zły wybór?

Mikroplastik do wód butelkowanych może trafiać na wszystkich etapach produkcji, więc obserwujemy podwyższone stężenie cząstek w tej matrycy. Badania pokazują, że szczególnie gwałtowny wzrost następuje na etapie zakręcania butelek. Szacuje się, że liczba drobin może wzrosnąć od 1 do nawet 317 cząstek na litr. Ostatni wzrost zainteresowania tematem obecności cząstek tworzyw sztucznych w wodzie butelkowanej jest spowodowany przede wszystkim udoskonaleniem metod oznaczania mikroplastików.

Prawie 80 proc. cząstek znajdowanych w butelkach plastikowych ma wielkość od 5 do 20 mikrometrów. Wcześniej wykrywanie mikroplastików o tak małych średnicach było niemożliwe. Większość cząstek zidentyfikowanych w wodzie butelkowanej składa się z poliestru, aż 84 proc. stanowi politereftalan etylenu (PET), który jest głównym tworzywem wykorzystywanym w ich produkcji. Wraz z rozwojem nowoczesnych metod analitycznych i udoskonaleniem sposobów pobierania próbek, środowisko wodne odsłania przed nami nowe zanieczyszczenia o wciąż nieznanym oddziaływaniu na człowieka i nie tylko.

Nanoplastik w wodzie butelkowanej może stanowić od 50 do 90 proc. wykrywanych cząstek. Najnowsze badania alarmują, że liczba nanoplastików w litrze wody butelkowanej może wynosić nawet 240 tys. Badania, które ukazały się w czasopiśmie Science Advances 17 listopada 2023 r.  potwierdziły, że nanoplastiki wchodzą w interakcje z białkami występującymi w mózgu i mogą być przyczyną zmian powiązanych z chorobą Parkinsona i niektórymi rodzajami demencji. Aktualnie chorobę Parkinsona nazywa się najszybciej rozwijającą się chorobą neurologiczną na świecie. A wiele danych sugeruje, że czynniki środowiskowe mogą odgrywać znaczącą rolę w jej rozwoju, choć większość z nich nie została zidentyfikowana.

Mikro- i nanoplastiki stanowią aktualnie jedne z wiodących zanieczyszczeń środowiskowych. Nie bez powodu budzą ogromne zainteresowanie i niepokój, bowiem stanowią wektor wielu groźnych substancji chemicznych oraz genów antybiotykooporności. Ambitny cel redukcji o 30 proc. emisji mikroplastików do środowiska do 2030 roku może przyczynić się w realny sposób do zmniejszenia narażenia środowiska wodno-gruntowego na cząstki, co jest korzyścią dla ochrony zdrowia przyszłych pokoleń. Nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować tworzyw sztucznych z naszego codziennego życia, w wielu zastosowaniach są one absolutnie niezbędne, ale ważne jest budowanie podstaw do świadomych wyborów konsumenckich. Woda wodociągowa wciąż pozostaje znacznie mniej znaczącym źródłem mikroplastiku niż żywność (szczególnie ta wysoko przetworzona) czy miejski pył, którym oddychamy.

Read More

16 maja Oczyszczalnia ścieków z fotowoltaiką

Poszukiwanie tanich źródeł energii to nie moda tylko konieczność. Nie interesuje nas krajobraz płyt, rusztowań, stelaży rozsianych w terenach górzystych i na płaskowyżu. Interesuje nas skutek. Cena za prąd.

Brodnickie „Wodociągi” inwestują w fotowoltaikę. Pisaliśmy już na ten temat, warto jednak powtarzać, przekonywać wahających się, aż do skutku. Eksperci wskazują na to, że przy prawidłowo zainstalowanej instalacji fotowoltaicznej, oszczędności prądu mogą wynieść nawet 90 proc. W takiej sytuacji rachunki za prąd z fotowoltaiką będą o wiele niższe.

To właśnie  stale rosnące ceny energii elektrycznej stają się głównym powodem prężnego rozwoju rynku energii fotowoltaicznej w naszym kraju, obserwujemy ten kierunek w Brodnicy, w powiecie brodnickim, u sąsiadów.  Przewiduje się, że do 2040 roku fotowoltaika zdominuje krajowy profil energetyczny, dlatego warto zastanowić się nad inwestycją w ten sektor, nie tylko jako firma, ale także osoba prywatna. Do jednych z ciekawszych form odnawialnych źródeł energii, w które warto obecnie inwestować, należą farmy fotowoltaiczne.

Farma na terenie brodnickiej Oczyszczalni Ścieków jest w trakcie realizacji. Liczba modułów – 740 sztuk, łączna powierzchnia modułów – 1911,6 m kw., łączna moc instalacji – 399,60 kWp. Jest to największa farma, która zasili kompleks energetyczny Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Brodnicy. Dodajmy, iż wykonawcą farmy jest warszawska firma – spółka Energynat Solutiones. Nadto, w trakcie realizacji jest – druga co do wielkości – na Ustroniu, na terenie Stacji Uzdatniania Wody Brodnica. Tutaj parametry są następujące: liczba modułów – 303 szt., łączna powierzchnia modułów – 782,7 m  kw., łączna moc instalacji – 163,62 kWp

Natomiast w pełni już funkcjonuje farma na Stacji Uzdatniania Wody Karbowo. Realizację zakończono w listopadzie 2023 r. Najmniejsza ale ważne ogniwo o parametrach: liczba modułów – 99 sztuk, łączna powierzchnia modułów 193,3 m kw., łączna moc instalacji – 42,08 kWp.

Tekst i fot. Bogumił Drogorób

Read More

23 kw. Higiena w historycznym ujęciu (3). Kroniki mycia i niemycia

W historii higieny, o której opowiadają naukowcy zgromadzeni przez dr. Wojciecha Ślusarczyka, poczesne miejsce zajmuje wyjątkowa kronika. Dotyczy naszej codzienności, sprzed wieków, sprzed lat.

Zaczniemy od lat najdawniejszych, o których ciekawie opowiada i opisuje Anna Tatarkiewicz. Przedstawimy tu najciekawsze, najbardziej pikantne fragmenty higieny osobistej w starożytności.

Rady na temat sposobów pielęgnowania ciała znajdujemy w tekstach antycznych raczej sporadycznie gdyż problemy higieny nie cieszyły się zainteresowaniem autorów literatury pięknej. Jednak, jeśli się już one pojawiają, to nietrudno zauważyć, że zalecenia dotyczące zachowania codziennej czystości nie zawsze pokrywają się tym, co my umieszczamy w dziedzinie higieny osobistej. Wiele antycznych  wskazówek „higienicznych” z punktu widzenia starożytnych zaliczyć możemy raczej do szeroko pojmowanej kosmetyki czy – nawet częściej – medycyny.

Owidiusz w „Sztuce kochania” 

nie tylko zauważa, że nie ma ludzi, których charakter, umiejętności i wygląd są idealne, ale pokazuje, że pewne cechy i braki można umiejętnie ukryć. Lecz bez względu na wszystkie proponowane przez siebie „sztuczki”, zaleca przede wszystkim dbałość o codzienną higieną osobistą tak mężczyznom jak i kobietom.

Mężczyznom radzi: Uwiedź raczej schludnością, opalonym ciałem (…) niech kudły ci nie sterczą każdy w inną stronę, niech fryzjer – mistrz pracuje przy brodzie i włosach, nie zapuszczaj paznokci – miej je wyczyszczone, kłaki niech nie wyłażą dziurkami od nosa. Zadbaj by przykry oddech z twoich ust nie płynął – niech od ciebie nie bije woń starego capa.

O czym kobiety powinny pamiętać, zdaniem Owidiusza: Pachy nie mogą cuchnąć jak cap (…) i że nogi nie mogą pokryć się szczeciną (…) Mam przypomnieć, że zęby zniszczy zaniedbanie i że do mycia tworzy rano służy woda!

Inspirując się słowami Owidiusza przyjmijmy, że za podstawowe elementy higieny osobistej w starożytności uważano: dbałość o ciało pozbawione zapachu potu, zabiegi depilacyjne, zadbane włosy i paznokcie, świeży oddech i jasne zęby. I te zalecenia są ważne do dziś.

Starożytni Egipcjanie

dbali zarówno o odzież i mieszkanie, jak i higienę ciała. Myli się nawet kilka razy dziennie: rano, zaraz po przebudzeniu oraz przed i po każdym z posiłków. Typowymi przedmiotami związanymi z codzienną toaletą była miska (szwaty) i naczynie z dziobkiem (hesmenyt). Uczeni sądzą, że do wody w dzbanku dodawano sody, a do miski wsypywano piasek. Wodę w płukankach odkażano tez innym rodzajem soli (bed).

Przywilej  kąpieli we własnych domach mieli jednak nieliczni. Najbogatsi mieszkańcy myli się w wannach/brodzikach kąpielowych, wykonanych z kamienia. Stojąc w nich, byli polewani wodą przez służbę. Podczas wykopalisk archeologicznych często znajdowane są używane przez Egipcjan przybory toaletowe. Do tego typu znalezisk należą grzebienie, pęsety, flakoniki na perfumy, naczynia na mazidła. Dość rozpowszechnione było namaszczanie całego ciała i włosów oliwą. Mialo to dwojaki cel: z jednej strony zmiękczenie skóry wysuszonej i podrażnionej przez wszechobecny piasek i suche powietrze, z drugiej również tępienie żyjących we włosach pasożytów. (…) Przypuszcza się, że  Egipcjanie znali i stosowali rodzaj dezodorantu, który miał niwelować przykry zapach spoconego ciała. Naciera się mianowicie maścią zrobioną z terpentyny, żywicy i jakimiś niezidentyfikowanymi nasionami.

Mówienie o łazience,

w dzisiejszym tego słowa znaczeniu w odniesieniu do domu greckiego jest niewłaściwe. Jednak jako przykład powiązanie jednego pomieszczenia z funkcjami „łazienki” posłużyć może komedia Arystofanesa „Osy”, w której łazienka i kuchnia są połączone. Możemy podejrzewać, że ablucje rodziny – jeśli nie było odpowiednich systemów doprowadzania (cieplej) wody i odprowadzania wody (zużytej) – były czynnościami dość skomplikowanymi i powodującymi chaos w części domu. W Sparcie gorące kąpiele uznawano za symbol słabości i zniewieściałości, ale dla Ateńczyków – oprócz zachowania czystości – kąpiel była przyjemnością.

W okresie wczesnej Republiki Rzymskiej częsta kąpiel nie była wśród Rzymian zbyt popularna. Wystarczyło gruntowne mycie raz w tygodniu. Poza tym ograniczano się do umycia twarzy, rąk i nóg. W większości rzymskich domów nie było specjalnego pomieszczenia przystosowanego do codziennych ablucji. Najczęściej wykorzystywano jakąś wnękę w pobliżu kuchni, aby mieć wodę pod ręką. Wannę robiono z beczki, która dla wygody była zazwyczaj wpuszczona w ziemię. (…) Zwyczaj codziennej kąpieli upowszechnił się dopiero w I w. p.n.e. Pliniusz pisze, że mydło wykorzystywane przez Rzymian przygotowywane było najczęściej z łoju koziego i popiołu bukowego. Produkt ten pochodził z Galii, a Celtom pierwotnie służył nie tyle do mycia, co do farbowania włosów (na rudo).

Plutarch w „Żywocie Katona”

podkreśla, że w okresie Republiki i zanim zostały rozpowszechnione zwyczaje hellenistyczne, Rzymianie nie przepadali za wspólnymi kąpielami i myli się w samotności. Potem wspólne kąpiele i moda na korzystanie z term stały się powszechne.

Dbałość o włosy, ich stan oraz wygląd byłwy we wszystkich kulturach starożytnych istotnym elementem codziennej higieny i kosmetyki. W Grecji w miejscach publicznych kobiety rzadko nosiły włosy rozpuszczone. Układanie ich w misterne fryzury wymagało pomocy wyspecjalizowanych służących zwanych kalamistrami. Kalamis był to metalowy przyrząd w kształcie palaczki zakończonej gałką, przy pomocy którego – po jego rozgrzaniu w ogniu – układano włosy. Rzymiankę czesała fryzjerka – ornatix. Pokazywanie siwych włosów było uważane z brak dbałości o siebie więc usuwano je bądź farbowano.

W okresie Cesarstwa Rzymskiego modne były peruki robione z jasnych włosów niewolnic z Germanii, a także ciemne włosy importowane z Indii – skala tego specyficznego importu była w pewnym momencie  tak wielka, że obłożono go podatkiem.

O włosy Rzymianina dbał

tonsor – fryzjer-golibroda. Troszczył się on również o stan i wygląd paznokci u rąk i nóg. Do III w. p.n.e. długie włosy i brody u mężczyzn były czymś normalnym. Pierwszym, który kazał się codziennie golić był Scypio Afrykański Mlodszy; natomiast boski August (I w. p.n.e.) używał zawsze brzytwy. Od jego czasów wizyta u fryzjera była jednym z wyznaczników podstawowych elementów higieny osobistej.

Starożytni Egipcjanie do usuwania włosów używali peset i brzytew, które były wykonane z miedzi i brązu, czasem ze złota. Przechowywano je w skórzanych woreczkach lub futerałach, żeby zabezpieczyć przed przedwczesnym stępieniem ostrza. Mężczyźni golili włosy i brody. Kapłani golili „co drugi dzień całe ciało, ażeby ani wesz, ani żaden inny obrzydliwy owad, nie pokazał się u nich podczas sprawowania służby bożej…”.

Hindusi pozbawiali się owłosienia

z okolic klatki piersiowej i miejsc intymnych. Specjalistkami od usuwania zbędnego owłosienia były kobiety. O ile piękne włosy na głowie i długie rzęsy oraz uporządkowane brwi były symbolem piękna, dbałości o siebie i atrakcyjności, to owłosienie na innych częściach ciała uważane było za sprzeczne z higieną. Od XVI w. p.n.e. asyryjskie kobiety używały do depilacji maści z soli morskiej, miodu i s[sproszkowywanego alabastru. Wśród Rzymianek popularna była depilacja „chemiczna”, do której używano specjalnej maści – psilostrum. Przepis na wykonanie takiego środka podaje Pliniusz Starszy: „Nasienie czarnej wierzby z pianą srebrną w równiej wadze pomieszane i po kąpieli rozsmarowane, służyły za psilothrum.

Kobiety w czasach starożytnych nie zapominały

o depilacji okolic intymnych

Wątek ten pojawia się m.in. wielokrotnie w komediach Arystofanesa wskazując, że dla Greczynki depilacja okolic intymnych była równoznaczna z zachowaniem czystości i jednocześnie posiadaniem  atrakcyjności seksualnej. Wiemy, że mogły one wybierać wśród kilku metod. Jedną z nich, zapewne szalenie bolesną, było opalanie włosów.

Praktyka opalania włosów łonowych była w Grecji dość popularna, ale jej przedstawienie w sztuce jest prawdziwą rzadkością. Na jednym z kyliksów (pucharów) zachowała się scena, przedstawiająca kobietę, która trzyma lampę oliwną tak blisko, by przypalić włosy łonowe. Kobieta kuca nad zbiornikiem z wodą zapewne po to, żeby interweniować w przypadku ewentualnego oparzenia. W drugiej ręce trzyma (być może namoczoną) gąbkę. Gąbki były wówczas powszechnie stosowane do mycia i kąpieli.

Wśród opisów często pojawia się sugestia informująca o wyrywaniu włosów lub usuwaniu ich pęsetą:

„(…) starczy, że z niewolnikiem leżąc na kożuchu, jemu pokażą wyskubane wdzięki…”

Również starsze kobiety pozbywały się owłosienia łonowego:

„Po cóż, Ligejo, wyskubujesz sobie wiekowe łono? Zostaw prochy w grobie! Młodej wypada dbać o taką schludność (…) Będzie ci  – myślisz – służyć za przynętę, coś co już dawno zmurszało ze szczętem? Wstydź się, Ligejo, porzuć te zachody i lwu zdechłemu nie podskubuj brody”.

Kobiety też posługiwały się brzytwą o czym poeta tak przedkłada:

„(…)Pokażę, a zobaczysz, że choć stara jestem, jednak kudłów nie ma, wszystko gładko wygolone, każdy włos”.

Znany ze swych ekscentrycznych zachowań cesarz Heliogabal (III w. n.e.) miał używać brzytwy jako czegoś w rodzaju seksualnego fetyszu. Podczas kąpieli, kiedy przebywał z kobietami „sam namaszczał je maścią przeciw owłosieniu, której sam używał do swej brody…”

Zęby

Starożytni Egipcjanie całkiem nieźle radzili sobie  z chorobami przyzębia i bólami zębów, ale jednocześnie, wydaje się, że nie przywiązywali wielkiej wagi do higieny jamy ustnej. Podczas wykopalisk nie udało się odnaleźć szczoteczek czy innych narzędzi, które mogły służyć do czyszczenia jamy ustnej i zębów.

Natomiast Hindusi starali się utrzymywać je w czystości. O wschodzie słońca bramini czyścili zęby przez około godzinę. Żaden Hindus nie zjadł śniadania bez wcześniejszego wyczyszczenia zębów szczoteczką wykonaną z gałązek drzew lub krzewów z rozdzielonymi na końcu włóknami.

W Grecji rytuał czyszczenia zębów i języka kończył się płukaniem preparatem: wyciągiem z kamfory, kardamonu i innych ziół.

Rozwój techniki, klimat, kwestie kulturowe czy religijne od wieków mają wpływ na to, w jaki sposób dbano o higienę osobistą. Wydaje się, że postulaty Owidiusza, przytoczone na początku tekstu brzmią wyjątkowo uniwersalnie. Także w naszych czasach.

Oprac. Bogumił Drogorób

Jean-Leon Gerome – „Kobieta w łaźni”

Read More

19 kw. Źródła energii W stronę słońca

Na terenach Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Brodnicy trwa budowa instalacji fotowoltaicznej na potrzeby Oczyszczalni Ścieków. Wykonawcą jest spółka Energynat Solutiones z Warszawy.

Fotowoltaika przestała być przestała być czymś z pogranicza fantastyki. Energię ze słońca czerpiemy w rozmaity sposób, na różne potrzemy jest nam przydatna. Mówiąc najbardziej obrazowo: zamiast wytwarzać energię, ciepło, tworzymy urządzenie, które chłoną. Dziś prezentujemy pierwszy etap tworzenia instalacji. Puste jeszcze szkielety, a już robią wrażenie. W ciągu kilku tygodni powstanie farma, inwestycja ze wszech miar pożądana, wpisująca się system ekologii, ochrony środowiska.

Tekst i fot. (bd)

Read More

26 mar Higiena w historycznym ujęciu (2) Wodociągi – starsze od piramidy Cheopsa

W historii higieny, o której opowiadają naukowcy zgromadzeni przez dr. Wojciecha Ślusarczyka, poczesne miejsce zajmuje temat wodociągów i kanalizacji. Publikację Krystyny Sokulskiej, dziennikarki i freelancerki, czyta się jak znakomitą opowieść.

W czasach najdawniejszych

najstarsze ślady systemu wodno-kanalizacyjnego – jak dowodzi autorka – odnaleziono w Syrii, na brzegiem rzeki Eurfat. Ustalono jednocześnie okres funkcjonowania owej infrastuktury a działo się to w czasie istnienia cywilizacji sumeryjskiej (3500 – 3000 p.n.e.). Znaleziono tam ślady ceramicznych kanałów o prostokątnych i kołowych przekrojach.

Około roku 2600 p.n.e. powstały pierwsze cywilizacje o charakterze miejskim. Badacze kultury w dolinie Indusu (Indie) podkreślają zaawansowane technologie wodne mieszkańców miast w tym rejonie Azji.  Jako przykład podaje się  skomplikowany system kanalizacyjny, na który składały się latryny, dreny i szamba. W każdym domostwie były takie urządzenia.

Bardzo stary rurociąg odkryto na terenie zachodniego Iranu. Odnaleziono tam konstrukcję wcześniejszą niż egipskie piramidy. Zbudowany 5000 lat temu rurociąg jest starszy o ok. 500 lat od piramidy Cheopsa, którą wzniesiono w 2650 r p.n.e. Ceramiczne rury połączone gliną (odnaleziono ok. 100 m tego rurociągu)  – jak pisze Krystyna Sokulska – mogły być częścią kilkukilometrowego wodociągu.

Opowieść o sieci kanałów prowadzi nas także do Mezopotamii. Tamtejsze systemy kanalizacyjne składały się z glinianych rur, bądź koryta zbudowanego z wypalanych cegieł oraz przykrytego prostokątnymi ceramiczny i płytami, a także studzienek ściekowych zlokalizowanych na podwórzach domostw. Jako przykład podaje się pałac Zimir-Lima w Mari (Bliski Wschód), zbudowany niecałe 2000 lat p.n.e. Pałacowe przewody kanalizacyjne wykonano z cegieł lub ceramiki pokrytej  wewnątrz bitumem. Tu istotna dygresja: autorka tej publikacji opisując odkrycia archeologiczne ekipy francuskiej kierowanej przez Georges’a Roux’a, badacza starożytnego Bliskiego Wschodu przytacza fragment jego książki, wspomnienia owych prac „Gdy w czasie prac wykopaliskowych rozpętała się gwałtowna burza, ten doskonale przemyślany system ścieków w ciągu kilku godzin odprowadził nagromadzoną deszczówkę, zanim zdołała ona wyrządzić szkody”. Po prostu sensacja – w połowie XX w. badacze, archeolodzy mogli na własne oczy przekonać się jak działa system, na jakim poziomie rozwoju znajdowała się inżynieria sanitarna 3 tysiące lat p.n.e. – w Niniwie i Babilonie. Nowożytna Europa taki technologiczny standard osiągnęła dopiero w XVII – XIX w.!

Grecja – na Samos i Krecie

Dokonania Greków związane z inżynierią wodną podkreślają znaczenie kultury ceniącej czystość i higienę. Ich dokonania w tej dziedzinie są niepodważalne. Jak podaje Krystyna Sokulska  w połowie pierwszego tysiąclecia p.n.e. Polikrates, władca Samos, znany głównie z tyranii, nakazał budowę wodociągu na rządzonej przez siebie wyspie. Problem w tym, że wodę trzeba było doprowadzić ze strumienia, który znajdował się po przeciwnej stronie góry. Ze względów bezpieczeństwa – istniała możliwość zatrucia wody lub zniszczenia rurociągu w czasie któregoś z najazdów – mieszkańcy Samos postanowili, że nie może być to kanał otwarty i wydrążyli tunel w skale, doprowadzając w ten sposób wodę do krytego zbiornika,  a od niego odchodziła sieć ułożonych 2 metry pod ziemią ceramicznych rur.

Z kolei na Krecie, w pałacu króla Minosa, funkcjonowały doskonale przemyślane systemy kanalizacyjne, odprowadzające wodę deszczową i ścieki. Miejscowa sieć wyposażona była także w studzienki służące do filtrowania, nieczystości natomiast uchodziły do rzeczki Kairatos, poza miastem. Rury odprowadzające wykonano  z kamienia o przekroju prostokątnego korytka i miały wysokość 12 cm.

Imperium Rzymskie

– eksperci uważają, iż było przykładem imponującego zaawansowania myśli technicznej, dzięki której sprawnie działał system wodociągów i kanalizacji. W II w. n.e. Rzym zaopatrywało w wodę sześć akweduktów o łącznej długości 420 km, z których 47 km przebiegało nad powierzchnią ziemi. Po upływie półtora wieku sieć wydłużyła się do 575  km, a jej wydajność wzrosła o połowę, do półtora metrów sześcienny wody w ciągu doby. W przeliczeniu na jednego mieszkańca  wciąż daje wynik lepszy niż w niejednym mieście współczesnego świata – w roku 2024!!! Odwołania do współczesności będą nasuwały się same.

Kłopoty – gdzie ich nie ma? W starożytnym Rzymie powszechnie stosowano rury ołowiane. Wykorzystywano je, pomimo że informacje na temat toksyczności ołowiu pojawiły się już w I w. n.e. Trujące właściwości metalu wywoływały chorobę zwaną ołowicą, która objawiała się m.in. ogólnym osłabieniem, bezsennością, brakiem łaknienia, problemami ze wzrokiem, uszkodzeniami wątroby i nerek, zaburzeniami układu nerwowego. Jednak nie tylko rury były przyczyną takich zmian w organizmie, dolegliwości. Rzymianie stosowali wiele ołowianych przedmiotów codziennego użytku – dzbany, w których sporządzano gronowy zaczyn.

Akwedukty funkcjonowały na terenie całej Italii, z czasem sięgały daleko, poza granice Cesarstwa Rzymskiego – pojawily się na terenie dziesiejszej Hiszpanii, Portugalii,  Francji, Wielkiej Brytanii, Grecji, północnej Afryki i Azji Mniejszej.

Ścieki z calego Rzymu zbierał kanał zwany Cloaca Maxima. Jego budowę rozpoczęto już w VII w. p.n.e. Kanał spłukiwano wodą z wodociągów. Początkowo koryta kanalizacyjne pozostawały otwarte, ale w II w. p.n.e., w związku z coraz silniejszym natężeniem nieprzyjemnych zapachów, wprowadzono ważną zmianę. Cloaca Maxima a także mniejsze kanaly zostały zakryte. Tutaj warto zauważyć, że Rzymianie byli prekursorami użycia materiału budowlanego, przypominającego współczesny beton. Do budowy sklepień kanałów używali bowiem mieszanki zaprawy kamiennej i kruszywa z kamieni lub cegieł, którą następnie wylewali na przygotowane deskowanie.

Inżynieria wodna  w Imperium Rzymskim rozwijała się na bardzo wysokim poziomie także poza granicami stolicy. Autorka wspomnianej publikacji wymienia tu Herkulanum, zniszczone przez Wezuwiusza, Galię w dzisiejszej Francji, gdzie ołowiane rury łączono sposobem na gorąco, co odkryli archeolodzy badając tereny w mieście Arles nad Rodanem.

Rzeka życia i studnie

Powstanie pierwszych wodociągów na ziemiach polskich,  a także kanałów odprowadzających nieczystości związane było ściśle z rozwojem miast. Zanim jednak te wygodne dla ludzi rozwiązania wcielono w życie ich praktyczne funkcje spełniały rzeki, a później studnie.

Do XIII w.  miasta w środkowej Europie powstawały z reguły na terenach bagnistych, nadrzecznych. Bliskość rzeki rozwiązywała sprawy komunikacji, handlu. Były jednak minusy takich lokalizacji, wystarczyła niekorzystna pogoda, rozregulowanie stosunków wodnych, fale powodzi.  Osadnictwo zaczęło przenosić się na wysoczyzny, które lepiej chroniły siedliska od skutków powodzi. Jednak ta zmiana miała też niekorzystne skutki. Zaopatrzenie w wodę stało się utrudnione. Miasta nadrzeczne, położone na wysokiej skarpie doświadczały tych niedogodności. Tu można by wymienić Sandomierz, Chełmno, Płock, wiele innych. Położenie takich miast jak wspomniane, okolic pozbawionych źródeł czy strumieni, skazywało na inne rozwiązania. Powstawały zbiorniki na wodę deszczową, nazywano je cysternami. Cysterny z wodą deszczową współistniały ze studniami kopanymi. Badania archeologiczne prowadzone w Płocku wykazały, że stosowano tam dość interesującą metodę wkopywania w piwnicach budynków beczek, które pełniły rolę studzienek odwadniających. Mogły być jednocześnie zbiornikami czerpalnymi. Woda deszczowa lub gruntowa doprowadzana była do nich przez okienka piwniczne.

Najstarsze studnie na ziemiach polskich pochodzą z czasów schyłkowego  (1800 – 1700 p.n.e.)  neolitu. Tam gdzie to było możliwe starano się kopać studnie o najwyżej kilkumetrowej głębokości. Natomiast w miastach położonych na skarpach głębokość szybów studziennych sięgała nawet kilkudziesięciu metrów. Nie tylko kopano studnie, grunt skalisty także trzeba było pokonać – dowodem tego czterdziestometrowa studnia wykuta w wapiennej skale na Wzgórzu Wawelskim. Generalnie głębokość studni zależała od lokalnego poziomu wód gruntowych.

Wśród średniowiecznych studni znajdujemy różnice wynikające z technologii budowy. Proste studnie, żeby nie powiedzieć prymitywne, składały się z dwóch połówek wydrążonego dębu. Konstrukcje bardziej skomplikowane, kwadratowe, wykonywano z na sztorc ułożonych desek, które w narożnikach łączono na styk. Rzadziej, głównie na podłożu kamiennym, używano głazów. Jedne z najważniejszych miejskich ujęć wody były studnie publiczne. Lokowano je zazwyczaj na rynku.

Z takim przykładem mamy do czynienia m.in. na brodnickim Dużym Rynku, gdzie średniowieczna studnia, zasłonięta częściowo gazonem kwiatów została przywrócona do miejskiego krajobrazu za sprawą archeologa Mariana Marciniaka z Muzeum w Brodnicy, oraz architekta miejskiego Jerzego Suchockiego. Przez wieki spełniała swoją „usługową” powinność. W XIX w. zainstalowano tam pompę, później była fontanna. Studnia miała kamienną cembrowinę, na jej dnie ułożono filtry z dębowych belek – zatrzymujące muł i szlam – potem układano kamienie. Pod koniec minionego wieku za sprawą Brodnickiego Towarzystwa Gospodarczego wykonano całą architekturę naziemną. Dziś średniowieczna studnia jest ciekawym, turystycznym przystankiem na Dużym Rynku w Brodnicy.

Oprac. Bogumił Drogorób

W artykule korzystałem z publikacji Krystyny Sukalskiej „Dzieje wodociągów i kanalizacji”

Fot – Akwedukt Segovia z I w. n.e.

Fot. Archiwum oficyny wydawniczej Quixi Media Bydgoszcz

Read More

26 mar Świat wokół nas Ale nam się nazbierało!

Plastikowe odpady, tworzące wyspy na oceanach, worki plastikowych butelek znalezionych w lasach, w górach, na turystycznych szlakach… Wszechobecny mikroplastik towarzyszy nam codziennie – w domu i zagrodzie, na autostradzie, w samochodzie… Wymieniać można w nieskończoność.

Mikroplastik powstaje w trakcie produkcji wielu wyrobów, między innymi opakowań do żywności, elektroniki, samochodów, zabawek, ubrań, kremów z filtrem, pasty do zębów, kart kredytowych. Lista tych produktów przekracza naszą wyobraźnię. Przykładowo – cząsteczki mikroplastiku znajdujemy  w peelingu do skóry głowy, do twarzy, do ust,  Inaczej mówiąc; stosując  peeling w kąpieli stwarzamy szansę, iż mikroplastik przeniknie całe nasze ciało. Z nim musimy żyć – okazuje się, że od dzieciństwa, od zawsze.

Zastanawiamy się ile tego świństwa mamy w płucach, ile w wątrobie, nerkach, w jaki sposób wydalany jest z naszego organizmu. Czy w całości, czy tylko w części? Trucizna w postaci mikroplastiku, niestety, jest wszędzie, wchłaniamy ją całym organizmem.

Oto kartonik z czekoladkami – firmy znanej – w środku folijka, w folijce czekoladki, pralinki etc.

Oto herbata w torebkach. Owszem, nie wszystkie torebki z herbatą są skażone mikroplastikiem, najczęściej te, które wyrabia się stosując metodę mieszaną papieru z domieszką plastiku. Tutaj rada jest prosta: kupujemy herbatę liściastą, w kartonowym opakowaniu.

Ponieważ mikroplastik powstaje również na skutek powolnej degeneracji tworzyw sztucznych – przykładem mogą tu być plastikowe butelki –  zaleca się, żeby napoje kupować w butelkowych opakowaniach. Natomiast w naszych, lokalnych, brodnickich realiach, wyjście jest jedno: najlepsza woda w Brodnicy to woda z kranu. Podziemne zasoby wody są dobrem naturalnym. Niekiedy nie zdajemy sobie sprawy jak ważnym – nie tylko dla naszego pokolenia. „Brodniczanka” jak ją nazywamy, jest gwarantem jakości, co się przekłada na nasze zdrowie, samopoczucie, na lepsze życie.

Często słyszymy, że mikroplastik to temat modny, a zarazem dość tajemniczy. Dużo się o nim mówi, media są po prostu nasiąknięte mikroplastikiem, a jednocześnie naukowcy nadal nie znają odpowiedzi na wiele pytań. Dlatego też stawiamy je nieustannie. I to w różnym kontekście – dbałości o naszą skórę i naszą planetę.

Tekst i fot. Bogumił Drogorób

Fot. Na plastikowej tacce, w plastikowym pudełku, pyszny obiadek. Brakuje tylko plastikowego noża i widelca, łyżeczki są…

Read More

26 mar Obniżenie kosztów energii Oczyszczalnia z fotowoltaiką

Brodnickie „Wodociągi” konsekwentnie realizują zadania obniżenia kosztów użytkowania swoich swoich urządzeń – do nich zaliczamy także oczyszczalnię ścieków – a jest to kontynuacja inwestycji w energię odnawialną.

– Nie mamy żadnych wątpliwości, że wykorzystanie energii promieniowania słonecznego przyniesie wymierne efekty ekologiczno-energetyczne, wpisując się tym samym w popularyzowanie idei zrównoważonego rozwoju o ochronie środowiska nie wspominając – mówi Jacek Sochacki, prezes MPWiK w Brodnicy. – Po prostu właściwie odczytujemy istotne zadania naszych czasów. Co więcej, działania inwestycyjne mające na celu obniżenie i ustabilizowanie kosztów energii, analizując tylko od strony ekonomicznej, są dla nas, jako firmy, bardzo opłacalne.

Swoisty łańcuch tych inwestycji rozpoczął się już w Stacji Uzdatniania Wody w Karbowie. Przypomnijmy, że  instalację o parametrach 42,12 kWp (moc instalacji) wybudowano tam stosunkowo niedawno, w 2023 roku.  Kosztowała 111.618,00 zł netto.  Mikroinstalacja fotowoltaiczna w Karbowie jest  projektem współfinansowanym z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko – Pomorskiego na lata 2014 – 2020.

W trakcie realizacji jest Stacja Uzdatniania Wody przy  ul. Ustronie. Jej parametry już czterokrotnie większe – 164 kWp.  Zakończenie tego zadanie już za miesiąc, pod koniec kwietnia 2024 r.

Kolejna inwestycja w trakcie realizacji związana jest – lokalizacyjnie – z Miejską Oczyszczalnią Ścieków. Tutaj parametry będą aż dziesięciokrotnie większe niż na Karbowie –  400kWp. Zakończenie inwestycji, jak zapisano w umowie, to koniec kwietnia 2024.

– Moc instalacji jest tak dobrana, aby wytworzona energia w 100 proc. była konsumowana przez urządzanie oczyszczalni – mówi prezes Jacek Sochacki.

Łączna wartość obecnie realizowanej inwestycji to 2.220.066,00 zł netto. Finansowanie z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Toruniu z programu Eko Klimat. Dodajmy, iż wykonawca wyłoniony został w wyniku przeprowadzonego przetargu firma Energynat Solutions Sp. z o. o. z Marek k/Warszawy (oferty złożyły cztery podmioty gospodarcze).

Spółka pod koniec 2023 roku dołączyła do wykonywania usługi DSR, która dotyczy dobrowolnego i krótkoterminowego redukowania zużycia energii elektrycznej lub przesunięcie w czasie jej poboru na polecenie operatora systemu, Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE). Z tytułu gotowości do redukcji zużycia energii, tym samym ograniczenia mocy zamówionej Spółka będzie otrzymywała wynagrodzenie łącznie w 2024 r w kwocie ok. 90.000,00 zł.

Tekst i fot. Bogumił Drogorób

Read More
Skip to content