W historii higieny, o której
opowiadają naukowcy zgromadzeni przez dr. Wojciecha Ślusarczyka, poczesne
miejsce zajmuje temat wodociągów i kanalizacji. Publikację Krystyny Sokulskiej,
dziennikarki i freelancerki, czyta się jak znakomitą opowieść.
W czasach najdawniejszych
najstarsze ślady systemu
wodno-kanalizacyjnego – jak dowodzi autorka – odnaleziono w Syrii, na brzegiem
rzeki Eurfat. Ustalono jednocześnie okres funkcjonowania owej infrastuktury a
działo się to w czasie istnienia cywilizacji sumeryjskiej (3500 – 3000 p.n.e.).
Znaleziono tam ślady ceramicznych kanałów o prostokątnych i kołowych
przekrojach.
Około roku 2600 p.n.e.
powstały pierwsze cywilizacje o charakterze miejskim. Badacze kultury w dolinie
Indusu (Indie) podkreślają zaawansowane technologie wodne mieszkańców miast w
tym rejonie Azji. Jako przykład podaje
się skomplikowany system kanalizacyjny,
na który składały się latryny, dreny i szamba. W każdym domostwie były takie
urządzenia.
Bardzo stary rurociąg odkryto
na terenie zachodniego Iranu. Odnaleziono tam konstrukcję wcześniejszą niż
egipskie piramidy. Zbudowany 5000 lat temu rurociąg jest starszy o ok. 500 lat
od piramidy Cheopsa, którą wzniesiono w 2650 r p.n.e. Ceramiczne rury połączone
gliną (odnaleziono ok. 100 m
tego rurociągu) – jak pisze Krystyna
Sokulska – mogły być częścią kilkukilometrowego wodociągu.
Opowieść o sieci kanałów prowadzi nas także do Mezopotamii.
Tamtejsze systemy kanalizacyjne składały się z glinianych rur, bądź koryta
zbudowanego z wypalanych cegieł oraz przykrytego prostokątnymi ceramiczny i
płytami, a także studzienek ściekowych zlokalizowanych na podwórzach domostw.
Jako przykład podaje się pałac Zimir-Lima w Mari (Bliski Wschód), zbudowany
niecałe 2000 lat p.n.e. Pałacowe przewody kanalizacyjne wykonano z cegieł lub
ceramiki pokrytej wewnątrz bitumem. Tu
istotna dygresja: autorka tej publikacji opisując odkrycia archeologiczne ekipy
francuskiej kierowanej przez Georges’a Roux’a, badacza starożytnego Bliskiego
Wschodu przytacza fragment jego książki, wspomnienia owych prac „Gdy w czasie
prac wykopaliskowych rozpętała się gwałtowna burza, ten doskonale przemyślany
system ścieków w ciągu kilku godzin odprowadził nagromadzoną deszczówkę, zanim
zdołała ona wyrządzić szkody”. Po prostu sensacja – w połowie XX w. badacze,
archeolodzy mogli na własne oczy przekonać się jak działa system, na jakim
poziomie rozwoju znajdowała się inżynieria sanitarna 3 tysiące lat p.n.e. – w
Niniwie i Babilonie. Nowożytna Europa taki technologiczny standard osiągnęła
dopiero w XVII – XIX w.!
Grecja –
na Samos i Krecie
Dokonania
Greków związane z inżynierią wodną podkreślają znaczenie kultury ceniącej
czystość i higienę. Ich dokonania w tej dziedzinie są niepodważalne. Jak podaje
Krystyna Sokulska w połowie pierwszego
tysiąclecia p.n.e. Polikrates, władca Samos, znany głównie z tyranii, nakazał
budowę wodociągu na rządzonej przez siebie wyspie. Problem w tym, że wodę trzeba
było doprowadzić ze strumienia, który znajdował się po przeciwnej stronie góry.
Ze względów bezpieczeństwa – istniała możliwość zatrucia wody lub zniszczenia
rurociągu w czasie któregoś z najazdów – mieszkańcy Samos postanowili, że nie
może być to kanał otwarty i wydrążyli tunel w skale, doprowadzając w ten sposób
wodę do krytego zbiornika, a od niego
odchodziła sieć ułożonych 2
metry pod ziemią ceramicznych rur.
Z kolei na
Krecie, w pałacu króla Minosa, funkcjonowały doskonale przemyślane systemy
kanalizacyjne, odprowadzające wodę deszczową i ścieki. Miejscowa sieć
wyposażona była także w studzienki służące do filtrowania, nieczystości
natomiast uchodziły do rzeczki Kairatos, poza miastem. Rury odprowadzające
wykonano z kamienia o przekroju
prostokątnego korytka i miały wysokość 12 cm.
Imperium
Rzymskie
– eksperci
uważają, iż było przykładem imponującego zaawansowania myśli technicznej,
dzięki której sprawnie działał system wodociągów i kanalizacji. W II w. n.e.
Rzym zaopatrywało w wodę sześć akweduktów o łącznej długości 420 km, z których 47 km przebiegało nad
powierzchnią ziemi. Po upływie półtora wieku sieć wydłużyła się do 575 km, a jej wydajność wzrosła o połowę, do
półtora metrów sześcienny wody w ciągu doby. W przeliczeniu na jednego
mieszkańca wciąż daje wynik lepszy niż w
niejednym mieście współczesnego świata – w roku 2024!!! Odwołania do
współczesności będą nasuwały się same.
Kłopoty –
gdzie ich nie ma? W starożytnym Rzymie powszechnie stosowano rury ołowiane.
Wykorzystywano je, pomimo że informacje na temat toksyczności ołowiu pojawiły
się już w I w. n.e. Trujące właściwości metalu wywoływały chorobę zwaną
ołowicą, która objawiała się m.in. ogólnym osłabieniem, bezsennością, brakiem
łaknienia, problemami ze wzrokiem, uszkodzeniami wątroby i nerek, zaburzeniami
układu nerwowego. Jednak nie tylko rury były przyczyną takich zmian w
organizmie, dolegliwości. Rzymianie stosowali wiele ołowianych przedmiotów
codziennego użytku – dzbany, w których sporządzano gronowy zaczyn.
Akwedukty
funkcjonowały na terenie całej Italii, z czasem sięgały daleko, poza granice
Cesarstwa Rzymskiego – pojawily się na terenie dziesiejszej Hiszpanii,
Portugalii, Francji, Wielkiej Brytanii,
Grecji, północnej Afryki i Azji Mniejszej.
Ścieki z
calego Rzymu zbierał kanał zwany Cloaca Maxima. Jego budowę rozpoczęto już w
VII w. p.n.e. Kanał spłukiwano wodą z wodociągów. Początkowo koryta
kanalizacyjne pozostawały otwarte, ale w II w. p.n.e., w związku z coraz
silniejszym natężeniem nieprzyjemnych zapachów, wprowadzono ważną zmianę.
Cloaca Maxima a także mniejsze kanaly zostały zakryte. Tutaj warto zauważyć, że
Rzymianie byli prekursorami użycia materiału budowlanego, przypominającego
współczesny beton. Do budowy sklepień kanałów używali bowiem mieszanki zaprawy
kamiennej i kruszywa z kamieni lub cegieł, którą następnie wylewali na
przygotowane deskowanie.
Inżynieria
wodna w Imperium Rzymskim rozwijała się
na bardzo wysokim poziomie także poza granicami stolicy. Autorka wspomnianej
publikacji wymienia tu Herkulanum, zniszczone przez Wezuwiusza, Galię w
dzisiejszej Francji, gdzie ołowiane rury łączono sposobem na gorąco, co odkryli
archeolodzy badając tereny w mieście Arles nad Rodanem.
Rzeka
życia i studnie
Powstanie
pierwszych wodociągów na ziemiach polskich,
a także kanałów odprowadzających nieczystości związane było ściśle z
rozwojem miast. Zanim jednak te wygodne dla ludzi rozwiązania wcielono w życie
ich praktyczne funkcje spełniały rzeki, a później studnie.
Do XIII
w. miasta w środkowej Europie powstawały
z reguły na terenach bagnistych, nadrzecznych. Bliskość rzeki rozwiązywała
sprawy komunikacji, handlu. Były jednak minusy takich lokalizacji, wystarczyła
niekorzystna pogoda, rozregulowanie stosunków wodnych, fale powodzi. Osadnictwo zaczęło przenosić się na
wysoczyzny, które lepiej chroniły siedliska od skutków powodzi. Jednak ta
zmiana miała też niekorzystne skutki. Zaopatrzenie w wodę stało się utrudnione.
Miasta nadrzeczne, położone na wysokiej skarpie doświadczały tych
niedogodności. Tu można by wymienić Sandomierz, Chełmno, Płock, wiele innych.
Położenie takich miast jak wspomniane, okolic pozbawionych źródeł czy
strumieni, skazywało na inne rozwiązania. Powstawały zbiorniki na wodę
deszczową, nazywano je cysternami. Cysterny z wodą deszczową współistniały ze
studniami kopanymi. Badania archeologiczne prowadzone w Płocku wykazały, że
stosowano tam dość interesującą metodę wkopywania w piwnicach budynków beczek,
które pełniły rolę studzienek odwadniających. Mogły być jednocześnie
zbiornikami czerpalnymi. Woda deszczowa lub gruntowa doprowadzana była do nich
przez okienka piwniczne.
Najstarsze
studnie na ziemiach polskich pochodzą z czasów schyłkowego (1800 – 1700 p.n.e.) neolitu. Tam gdzie to było możliwe starano
się kopać studnie o najwyżej kilkumetrowej głębokości. Natomiast w miastach
położonych na skarpach głębokość szybów studziennych sięgała nawet
kilkudziesięciu metrów. Nie tylko kopano studnie, grunt skalisty także trzeba
było pokonać – dowodem tego czterdziestometrowa studnia wykuta w wapiennej
skale na Wzgórzu Wawelskim. Generalnie głębokość studni zależała od lokalnego
poziomu wód gruntowych.
Wśród
średniowiecznych studni znajdujemy różnice wynikające z technologii budowy.
Proste studnie, żeby nie powiedzieć prymitywne, składały się z dwóch połówek
wydrążonego dębu. Konstrukcje bardziej skomplikowane, kwadratowe, wykonywano z
na sztorc ułożonych desek, które w narożnikach łączono na styk. Rzadziej,
głównie na podłożu kamiennym, używano głazów. Jedne z najważniejszych miejskich
ujęć wody były studnie publiczne. Lokowano je zazwyczaj na rynku.
Z takim
przykładem mamy do czynienia m.in. na brodnickim Dużym Rynku, gdzie
średniowieczna studnia, zasłonięta częściowo gazonem kwiatów została
przywrócona do miejskiego krajobrazu za sprawą archeologa Mariana Marciniaka z
Muzeum w Brodnicy, oraz architekta miejskiego Jerzego Suchockiego. Przez wieki
spełniała swoją „usługową” powinność. W XIX w. zainstalowano tam pompę, później
była fontanna. Studnia miała kamienną cembrowinę, na jej dnie ułożono filtry z
dębowych belek – zatrzymujące muł i szlam – potem układano kamienie. Pod koniec
minionego wieku za sprawą Brodnickiego Towarzystwa Gospodarczego wykonano całą
architekturę naziemną. Dziś średniowieczna studnia jest ciekawym, turystycznym
przystankiem na Dużym Rynku w Brodnicy.
Oprac.
Bogumił Drogorób
W artykule
korzystałem z publikacji Krystyny Sukalskiej „Dzieje wodociągów i kanalizacji”
Fot –
Akwedukt Segovia z I w. n.e.
Fot. Archiwum oficyny wydawniczej Quixi Media Bydgoszcz